W cichej, spokojnej okolicy na obrzeżach
Warszawy mieszkał Zygmunt Długi wraz z małżonką Elżbietą i córką Marią. Była to
kochająca i wspierająca się rodzina, tak przynajmniej oceniali ich na osiedlu.
Byli bardzo lubiani, mieli dużo znajomych i przyjaciół. Jednym z nich był ich
sąsiad Stefan Chowański. Zygmunt traktował go jak swojego brata, członka swojej
rodziny. Rodzinę Długich utrzymywał tylko Zygmunt, prowadził on własną firmę
sprzątającą. Elżbieta nie pracowała i zajmowała się domem. Natomiast Maria
zrobiła w tym roku maturę i postanowiła studiować. Przyjaciele lubili palić
papierosy. Stefan każdego papierosa podpalał charakterystyczną zapalniczką.
Pewnego wieczoru żona
postanawia udać się z córką na zakupy. Tego samego wieczoru w domu wybuchł
pożar. Ogień zajął prawie cały budynek. Unoszący się dym widać było z drugiej
części osiedla. Zbiegło się wiele osób, a po chwili przyjechała straż. Pożar
gaszono kilka godzin. Zrobiło się już ciemno. Przed dom podjechał samochód, z
którego wysiadła Elżbieta z córką. Maria rozpłakała się i wpadła w szał.
Próbowała przepchać się przez tłum gapiów i szukać ojca w domu, z którego
prawie nic nie zostało. Elżbieta nie wpadła w histerię, cały czas była
opanowana, tak jakby nie zrobiło to na niej dużego wrażenia. Podeszła do
policji, aby spytać się o szczegóły pożaru. Policja rozpoczęła poszukiwania w
popiele szczątków ciała Zygmunta, który podczas wybuchu był w mieszkaniu.
Chwilę później znaleźli zwłoki. Maria wpadła w rozpacz, nie wiedziała, co ma z
sobą zrobić. Bardzo kochała ojca i mocno przeżywała jego śmierć.
Była już 3 w nocy. Policja już
odjechała, a wszyscy rozeszli się do swoich domów. Stefan zaproponował, aby na
razie Ela z Marysią zamieszkały u niego w domu. Kobiety z chęcią przyjęły
zaproszenie sąsiada, ponieważ nie miały dachu nad głową. Maria całą resztę nocy
przepłakała. Gdy poszła w nocy do łazienki, usłyszała szepty. Była to jej
matka, która cicho rozmawiała ze Stefanem. W ich rozmowie panował tajemniczy
nastrój. Maria nie wiedziała, co miała o tym sądzić, więc poszła się położyć.
Minęła noc i rozpoczęło się śledztwo. Rano do domu zapukał funkcjonariusz
policji. Chciał porozmawiać o wczorajszym wydarzeniu. Przesłuchiwał wszystkich
łącznie ze Stefanem. Wychodząc powiedział, że policja uważa, że był to nieszczęśliwy
wypadek. Prawdopodobnie pożar wybuchł przez niedopałek papierosa, który Zygmunt
zostawił. Maria nie uwierzyła w to. Uważała, że ktoś specjalnie podpalił dom,
bo wiedział, że w domu jest tylko jej ojciec. Zaraz po odejściu policjanta
pojechała do miasta. Zamierzała wynająć detektywa, aby ten wyjaśnił przyczynę
pożaru. Po godzinie Marysia wraz z jakimś mężczyzną (detektywem) wróciła do
domu. Udali się do pokoju, aby tam w spokoju porozmawiać o wszystkich
szczegółach. Chwilę później do drzwi zapukał mężczyzna, który chciał koniecznie
widzieć się ze Stefanem. Był bardzo rozdrażniony i podenerwowany. Stefan szybko
się ubrał i wyszedł przed dom, aby porozmawiać. Rozmowa nie była przyjemna.
Mężczyzna zaczął krzyczeć i wymachiwać rękami. Mówił coś o pieniądzach, które
był mu winien Stefan za jakąś robotę. Całą rozmowę widziała Maria wraz z
detektywem, z którym rozmawiała w pokoju z widokiem na ulicę. Gdy Stefan wrócił
do domu, chciał zapalić papierosa, lecz nie mógł znaleźć swojej zapalniczki.
Zaczął zastanawiać się, gdzie mógł ją zostawić.
Detektyw poszedł zobaczyć
"resztki" domu Długich. Obchodził całą posesję i szukał śladów, lecz
nic nie znalazł. Trudno się było dziwić, wszystko zostało spalone, wszystkie
ślady rozmazane. Gdy miał już odchodzić, w oczy rzucił mu się świecący
przedmiot, który leżał w popiele. Była to zapalniczka. Detektyw zastanawiał się
skąd ona się tam wzięła i dlaczego nie została zauważona, skoro rzucała się w
oczy. Było to niemożliwe, aby przetrwała pożar. Ktoś musiał ją podrzucić i to
całkiem niedawno. Znaleziona zapalniczka była pierwszą poszlaką. Wieczorem
Marysia znów nie mogła zasnąć. Bolała ją głowa. Poszła do Stefana, aby ten dał
jej jakąś tabletkę przeciwbólową. Gdy weszła do pokoju, zobaczyła swoją matkę
przytulającą się do Stefana. Nie zdziwiłoby ją to, gdyby nie było to tak czułe.
Dziewczyna wpadła w szał. Zaczęła krzyczeć na matkę i oskarżać ją o romans.
Kobieta wszystkiego się wyparła, lecz Stefan nie odezwał się ani słowem i
bardzo dziwnie spojrzał na Marysię. Nic nie próbował wyjaśniać, tylko szybko
wyszedł z pokoju. Maria była pewna, że jej matka od dawna miała romans. Jeszcze
tej samej nocy pojechała do detektywa, aby o wszystkim mu powiedzieć.
Opowiedziała mu również o poszukiwaniach zapalniczki Stefana. Detektyw zaczął
domyślać się, do kogo należała znaleziona przez niego zapalniczka.
Marysia była roztrzęsiona, miała
wielki żal do matki o to, co zrobiła. Tę noc spędziła w hotelu. Cały czas
myślała o ojcu. Bardzo za nim tęskniła. Minęła kolejna noc. Tego dnia detektyw
udał się do domu Stefana, aby z nim porozmawiać. Ten był cały zdenerwowany, tak
jakby coś ukrywał. Podczas rozmowy detektyw pokazał mu zapalniczkę, którą
znalazł w popiele. On zdziwił się, skąd ją ma. Zaczął podejrzewać go o
kradzież, ponieważ zapalniczka była zabytkowa i drogocenna. Detektyw zaczął
wypytywać go, czy był wczoraj w "ruinach" domu Długich, ponieważ
wtedy mógł ją zgubić. Ten zaprzeczył i zdziwił się, skąd ona tam się znalazła.
Detektyw uwierzył mu na słowo i zaczął się zastanawiać, kto jak nie Stefan mógł
podrzucić zapalniczkę. Chciał jeszcze zamienić słowo z Elżbietą, lecz ta nie
była w stanie rozmawiać. Coś mu się nie zgadzało. Podczas chwili nieuwagi
Stefana detektyw podłożył podsłuch, aby sprawdzić, co tak naprawdę obydwoje
ukrywają. Kilka godzin spędził w samochodzie, obserwując i podsłuchując
podejrzanych. Robiło się już ciemno. Gdy chciał już odjeżdżać, zobaczył
mężczyznę, który wchodził do domu. Zorientował się, że to ten sam człowiek,
który już raz przyszedł do Stefana i kłócił się z nim o pieniądze. Wszystkie
tropy składały się w jedną całość. Detektyw domyślał się, kto podpalił dom oraz
kto za wszelką cenę chciał, aby Zygmunt zginął. Cały czas podsłuchiwał rozmowy
w domu Stefana, z których jasno wynikało, kto jest winny spowodowania śmierci
Zygmunta Długiego. Detektyw szybko udał się na komisariat policji, aby złożyć
najważniejszy dowód - nagranie z rozmową. Policja nie miała żadnych
wątpliwości, kto jest winny śmierci męża Elżbiety. Chwilę później wszyscy udali
się do domu Stefana. Wkroczyli do mieszkania i aresztowali wszystkich się tam
znajdujących.
Tajemniczy mężczyzna
przyszedł do Stefana, aby ten dał mu umówione pieniądze za podpalenie domu.
Jednak nie otrzymał całej sumy. Chciał się zemścić na Stefanie i ukradł mu
zapalniczkę, którą potem podrzucił do spalonego domu Długich. Jednak nie tylko
oni dwaj byli zamieszani w całą sprawę. Elżbieta też przyczyniła się do śmierci
męża. Odkręciła butlę gazową w kuchni, aby spowodować eksplozję i nie dać
Zygmuntowi żadnych szans na przeżycie.
Potem pojechała wraz z córką do centrum handlowego na zakupy. Wszystko
było zaplanowane z premedytacją. Kochankowie chcieli pozbyć się Zygmunta, bo
ten stał na drodze ich szczęścia. Elżbieta wiedziała, że po śmierci męża
otrzyma bardzo dużo pieniędzy, za które chciała spędzić godnie resztę życia ze
Stefanem. Maria była zdziwiona, że "najbliższy przyjaciel" jej ojca zabił go i to w
taki sposób. Z matką nie utrzymywała żadnych kontaktów. Jakiekolwiek więzi
matki z córką legły w gruzach. Wszyscy troje ponieśli surowe konsekwencje i
resztę życia spędzili w więzieniu. Maria
rozpoczęła studia, a jednocześnie pracę. Codziennie odwiedzała grób ojca na
cmentarzu.
Aleksandra Książkiewicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz