Rozalia
zawsze lubiła jeździć na wakacje do ciotki Amelii, która mieszkała w
miejscowości "Zaczarowana". Z czasem, gdy dziewczyna zaczęła
dorastać, ciągłe wizyty w Zaczarowanej robiły się coraz bardziej nudne. Mimo,
że nie bawiły ją już: zabawy w błotach, wspinaczki na drzewa w Tajemniczym
Sadzie i budowanie w ich koronach domków, i tym razem, pod przymusem rodziców,
musiała pojechać. Pewnego razu, wraz z dobrą koleżanką odkryły niezwykłą
tajemnicę Zaczarowanej miejscowości. Od tamtej pory ich życie bardzo się
zmieniło.
Dni ciągnęły
się w nieskończoność, a towarzyszący im upał, jeszcze bardziej je wydłużał.
Znudzona Rozalia siedziała na białej ławce, w cieniu ogromnego orzecha, na
końcu ogrodu ciotki. Dziewczyna przeczytała już wszystkie książki, które w
ostatnim czasie miała pod ręką i ułożyła co najmniej 5 układanek dla zabicia
czasu. Była bardzo ładną, drobną osóbką o jasnej karnacji. Miała ciemne,
długie, sięgające aż do pasa loki, które tamtego dnia spięła w kucyk.
Charakterystyczne w jej urodzie były duże, jasno-błękitne, oczy i mocno
zarysowane kości policzkowe. Siedząc tak, ubrana była w ciemno-wiśniową,
koronkową sukienkę, sięgającą długości przed kolan. Na stopach miała baletki w
kolorze mięty. Z daleka zobaczyła zmierzającą w jej kierunku, starą dobrą koleżankę
z dzieciństwa, mieszkającą podwórko dalej. Dziewczyna miała na imię Zoja, w
ręku trzymała wiklinowy koszyczek. Będąc bliżej głośno powiedziała:
-Cześć!
Dawno się nie widziałyśmy co?
-Oj
tak, trochę czasu minęło, faktycznie. - odparła zadowolona Rozalia, która
bardzo się ucieszyła na jej widok.
-Przyniosłam
trochę ciastek malinowych, opowiadaj jak u ciebie? - zapytała Zoja.
-Wszystko
w porządku, szczerze mówiąc, to trochę mi się tu nudzi, cieszę się, że
przyszłaś. - miło odpowiedziała Rozalia.
-Mnie
też, to już nie to samo, co kiedyś. - zaśmiała się Zoja.
Dziewczyny
długo siedziały i wspomniały dawne czasy, co chwilę się śmiejąc. Rozalia
zapomniała o czasie, dopóki nie przeszedł ją pierwszy dreszcz. Dopiero wtedy
zauważyła, że jest już późno. Pożegnały się i od razu umówiły na następny dzień.
Wróciła do domu i porozmawiała chwilę z ciocią Amelią, która zaproponowała jej ,aby
jutro wybrała się z Zoją na strych, może tam znajdą coś, co je zainteresuje.
Następnego dnia, po południu obie dziewczyny spotkały się przed wejściem do
domu Amelii. Od razu ruszyły w stronę schodów prowadzących na strych.
Przekręciły starym kluczem zardzewiałą kłódkę i nacisnęły klamkę. Drzwi lekko
skrzypnęły, dając im do zrozumienia, że są tu pierwszymi gośćmi od długiego
czasu. Gdy już weszły do środka, stanęły obok siebie, rozglądając się po
pomieszczeniu. Było dość szerokie i długie, na wprost na samym końcu
strychowego korytarza stała ogromna, drewniana szafa. Po prawej stał duży fotel
na biegunach, przykryty folią. Wszędzie leżało mnóstwo różnych przedmiotów. Po
lewej, trochę za drzwiami, znalazły regał z książkami, jednak żadna nie miała
tytułu, a w środku były same puste kartki.
Na strych wpadało trochę światła słonecznego z
okna dachowego. W całym pomieszczeniu roznosił się zapach stęchlizny, był on
jednak znośny, a nawet dodawał uroku temu miejscu. Rozalia od razu podeszła do
szafy, otworzyła drzwiczki i spojrzała do środka. Wśród starych futer i
skórzanych kurtek, na dnie znalazła kuferek. Obie usiadły na środku strychu i
otworzyły go. Znalazły w nim zwykłe, stare, nieduże radio z lat 90. Zoja
pomyślała, że milej by było, gdyby puściły sobie jakąś muzykę, więc chwyciła
radio, żeby podłączyć je do kontaktu. Rozalia zauważyła małą karteczkę, która
wypadła z urządzenia. Podniosła ją i przeczytała na głos: "Uważaj, to nie
jest zwykłe radio". Spojrzała na koleżankę, która gorączkowo próbowała
znaleźć kabel od sprzętu. Okazało się, że radio nie ma kabla, co dziwniejsze
wcale nie służyło do słuchania muzyki bądź wiadomości. Dziewczyny obejrzały
dokładnie urządzenie, po czym Zoja wcisnęła jakiś guzik. Po pewnym czasie
zrezygnowały i schowały radio z powrotem do szafy. Zaczęły szukać dalej. Po
kilku godzinach, gdy poczuły narastający głód, zeszły na dół. Weszły do domu
cioci Amelii i zdziwione, zatrzymały się. Mieszkanie cioci wyglądało zupełnie
inaczej, a sama ciocia była o 30 lat młodsza. Siedziała w kuchni przy stole i
słuchała radia. Właśnie tego, które dziewczyny znalazły na strychu. Rozalia
miała wrażenie, że gdzieś już widziała tą scenę, chwilę później przypomniała
sobie o albumie zdjęć, który wczoraj oglądała na ławce w ogrodzie. Dokładnie
ten sam obraz cioci był uwieczniony na zdjęciu. W radiu nie było słychać ani
muzyki, ani wiadomości ,tylko szum zakłóconych fal radiowych. Rozalia podeszła
do cioci i stanęła przed nią. Amelia powoli podniosła wzrok i spytała:
-Kim
ty jesteś?
-Ciociu
nie poznajesz mnie? To ja Rozalia, jestem córką twojej siostry - odparła lekko
zdenerwowana Rozalia, dopiero wtedy zauważyła, że ciocia płacze.
-Niemożliwe...
To nie może być możliwe... - Amelia zaczęła się jąkać i nerwowo spojrzała do
tyłu na Zoję. -Znalazłyście to radio? - wskazała na urządzenie stojące na
parapecie. Obie dziewczyny kiwnęły głową, były coraz bardziej przerażone. Ciocia
podbiegła do drzwi od piwnicy i zeszła na dół. Po chwili wróciła ze słoikiem od
kompotu, który tym razem zastąpił dziwny napój. Wlała po trochu do trzech
szklanek i rozdała je nam.
-
W radiu co jakiś czas słychać pana mówiącego "rok ..." nie może on go
wypowiedzieć w całości - mówiła pośpiesznie - gdy znowu to się powtórzy musicie
pomyśleć o roku, który teraz jest i szybko wypić Zaczarowaną (nazwa napoju). Wy
jesteście z przyszłości, a ja z przeszłości - ciocia była bardzo zdenerwowana.
- słuchajcie uważnie - powiedziała. Nerwowo wsłuchiwały się w fale radiowe, po
pewnym czasie szum zaczął je dręczyć , coraz bardziej skupione usłyszały
"rok..". Rozalia i Zoja równo wypowiedziały:
-
2013 - po czym wypiły płyn w szklankach
-1983-
usłyszały z ust cioci Amelii. Obudziły się na strychu z radiem na kolanach.
Szybko zapakowały urządzenie do kuferka, a ten włożyły na samo dno szafy.
Pobiegły na dół, otworzyły drzwi od mieszkania cioci Amelii i odetchnęły z
ulgą. Zmęczone usiadły w kuchni przy stole. Nagle, z tyłu usłyszały:
-Znalazłyście
radio. Zapomniałam wam o nim opowiedzieć, sprawiło całej naszej rodzinie wiele
problemów- to była ciotka. Podając im kompot, dodała- Przecież włożyłam tam
kartkę 70 lat temu, umiecie chyba czytać?- spojrzała na dziewczyny i się uśmiechnęła.
-Wiem, co sobie myślicie: Jak to możliwe, skoro mam lat 50?- Zoja o mały włos
nie udusiła się pestką od wiśni. Ciotka wskazała na parapet, dopiero wtedy obie
dziewczyny zauważyły stojące tam radio, mimo, że jeszcze jakieś 15 minut temu w
pośpiechu chowały je na sam dół szafy.
Po
wypiciu kompotu, Rozalia i Zoja wyszły na dwór i usiadły na ławce pod orzechem.
Obie długo milczały. Rozalia nie mogła uwierzyć w to, co się stało, nie
myślała, że kiedyś to powie, ale od tamtej pory zaczęła wierzyć w czary. Ta
historia nauczyła je, że nie wszystko jest takie oczywiste, jak nam się wydaje,
a świat skrywa wiele niezbadanych tajemnic.
autor: Zosia Hochół kl.2a