W XX-wiecznym Londynie mieszkała rodzina Welsonów. Od dwóch pokoleń
zamieszkiwała dom przy ulicy Baker Street; ten sam co niegdyś słynny Sherlock
Holmes. Emma wiedziała, że jej dziadkowie byli bardzo zadowoleni z tego zakupu.
Sama też bardzo często ( w rozmowach ) o tym fakcie wspominała.
Pewnego dnia do Welsonów przyjechało wujostwo piętnastoletniej Emmy.
Dziewczyna mimo dość arystokratycznego wyglądu – pięknie uczesane blond włosy,
sukienki z koronkami, gładka cera i perfekcyjna figura - lubiła, spędzć czas ze
soimi kuzynami. Było to dla niej oderwanie się od codziennego, nudnego życia.
Gdy wszyscy dorośli poszli już do pokoju dziennego, odezwał się
siedemnastoletni Gregory:
-
To co robimy? Może na początek gramy w chowanego?
Uśmiechnął się widząc kiwające z
aprobatą głowy. Już naradzali się kto szuka, gdy usłyszeli głos pani Welson:
- Nie stójcie tak w korytarzu. Emmo, zaprowadź
chłopców do pokoju.
- Ale co można robić w MOIM pokoju?
- Masz dużo książek, możecie je poprzeglądać. -
mówiąc to, szeroko się uśmiechała - I nie szarżuj tym razem moja droga - szepnęła
córce do ucha, po czym odeszła w stronę kuchni.
- Nienawidzę tych książek. - powiedziała z
ponurą miną – Ciągle tylko muszę się uczyć.
- Znam ten ból. - odparł o rok od niej młodszy
Thomas.
Wszyscy zgodnie usiedli na drewnianym łóżku. Przez chwilę rozglądali się
po niewielkim pokoju o wiśniowych ścianach. Z białego sufitu spuszczał się
żyrandol z prymitywnym, plastikowym
kloszem. Meble zajmowały większość podłogi pokrytej starym, brązowym dywanem.
Najbardziej w oczy rzucała się biblioteczka, która rozciągała się niemalże na całą
ścianę. Prócz niej ( prawie na środku pokoju ), pod oknem stało łóżko ( na
którym siedzieli ), a obok niego – zastępująca szafę - rozległa komoda. Ponadto
w mało widocznym kącie znajdowało się niewielkie biurko.
- Nie rozumiem o co wam chodzi. - Gregory
wstał i wyciągnął jedną z książek - czytanie jest fascynujące.
Lektura, którą trzymał w rekach była bardzo zakurzona i stara. Dało się
jednak odczytać co widnieje na twardej, zdobionej oprawie: ,,Sen dusz”. Gregory
nie mógł uwierzyć własnym oczom. Dużo słyszał o tej książce, ale nigdy jej nie
przeczytał, bo wszystkie 100 egzemplarzy, które wydano były bardzo drogie. Jego
drżący głos odbił się echem po pokoju:
- Emmo, czytałaś kiedyś te książki?
- Nie dużo, a co?- to mówiąc spojrzała na
niego z zaciekawieniem - Coś znalazłeś?
- Tak. - przełknął ślinę - Książkę wartą kilka
tysięcy funtów.
Emma i Thomas z niedowierzaniem w oczach podeszli do niego i zaczęli
przyglądać się oprawie książki. Wszyscy wiedzieli jaką ma wartość, bo w
gazetach i radiu często pojawiały się oferty kupna.
- Twoi rodzice też nie czytają książek?
- Tak, to znaczy nie. Czytają, tylko nie moje…
Wszyscy spojrzeli na mebel, ciekawi czy jeszcze może ich zaskoczyć. Po
chwili każdy z nich wyciągał po jednej lekturze i dzielił się swoimi odkryciami
z pozostałymi. W połowie pracy przerwali, by policzyć ile z książek okazało się
białymi krukami.
- Dwie trzecie! – powiedział w końcu Gregory
Emma chciała krzyknąć: ,, Mamo, tato chodźcie!
Musicie coś zobaczyć! ”, ale powstrzymał ją łoskot dobiegający od biblioteczki.
Obróciła się i nim zdążyła o coś
zapytać - usłyszała:
-
Ja nie chciałem – tłumaczył się Thomas – wyciągnąłem książkę i to się
otworzyło. Jak drzwi, tylko że to nie drzwi…
Emma i Gregory popatrzyli na siebie, nie
słuchając już co mówi. Później starszy chłopak głośno pstryknął swemu bratu
przed twarzą, uciszając go.
-
Myślisz, że nas słyszeli? – spytał się Emmy patrząc na drzwi pokoju
- Mam nadzieję, że nie. – powiedziała i wzięła
z biurka dwie duże latarki – Szkoda by było, gdyby przeszkodzili nam w
przygodzie!
Wszyscy się uśmiechnęli, a następnie spojrzeli w stronę przejścia. Widać
w nim było krótki korytarz o łukowym sklepieniu, który wydał się im zupełnie
ciemny. Gregory znów głośno przełknął ślinę ( pozostała dwójka wyraźnie to
słyszała ), a następnie powiedział:
- Dobra, ja pójdę pierwszy, Thomas drugi, a
Emma ostatnia.
- Dobrze – odpowiedzieli niemalże równo.
Gregory wszedł, oświetlając sobie drogę
latarką. Stąpał bardzo uważnie, bo drewniana podłoga skrzypiała przy każdym
kroku. Gdy dochodził do zakrętu – praktycznie kipiał od emocji, które chwilę
później osłabły.
- Nic tu nie ma. – powiedział, czekając na
resztę
Stał teraz w pomieszczeni niewiele szerszym i dłuższym niż korytarz.
Sufit nie był już niski i łukowaty, tylko wysoki i płaski. Wszystko ( nawet
podłoga ) było murowane czerwonymi cegłami. Kiedy pozostała dwójka weszła do
ciemnego pokoju, na ich twarzach ujrzał uczucia, które sam odczuwał – smutek i
zawiedzenie.
- Czyli Holmes był tylko starym głupkiem,
który z nudów robi tajne przejścia; tak? – spytała Emma po długiej chwili ciszy
- No właśnie! – krzyknął Gregory
- Co ,,no właśnie” ? – odparła dziewczyna
Minę miała taką, jakby szykowała się do
kłótni.
- Sherlock Holmes! Czy naprawdę myślisz, że
nie wymyśliłby niczego więcej poza ukrytym pomieszczeniem?
Gdy Thomas to usłyszał, z nadzieją
zaczął opukiwać cegły, sprawdzając czy czegoś za nimi nie ma. Emma i Gregory w
milczeniu dołączyli do niego. Po paru minutach dziewczyna znalazła kilka
obluzowanych cegieł obok siebie.
- Chodźcie! Chyba coś tu jest… - mówiąc to,
zręcznymi palcami wyciągnęła pierwszą z cegieł
- Nie pomyślałaś, że to niebezpieczne?! - wrzasnął Thomas – wszystko może się
zawalić!
Emma jednak nie słuchała i poświeciła
latarką w powstałą dziurę. Zauważyła w niej mały worek, który został przewiązany
grubym sznurkiem. Sięgnęła po niego, jednak otwór okazał się zbyt mały, by
zmieściła się w nim dłoń. Wyjęła więc dwie kolejne cegły, a następnie
wyciągnęła tajemniczy skarb.
- Może zobaczymy ,,co to jest?” w trochę
lepszym świetle? – spytał Thomas – Głowa mnie zaczyna boleć od tego powietrza.
Reszta zgodziła się i cała trójka
przeszła korytarzem do pokoju Emmy. Gdy się tam znaleźli, Gregory oznajmił, że
idzie po rodziców.
Po niecałej minucie do pokoju wpadła mama Emmy, a za nią reszta dorosłych
i Gregory. Zdziwiona kobieta spojrzała na ,,otwartą biblioteczkę” i wrzasnęła. Uspokoiła
się dopiero po kilkudziesięciu sekundach. W tym czasie dzieci relacjonowały o
wszystkich zdarzeniach: począwszy od drogocennych książek, a
skończywszy na tajemniczym worku.
Już czas pomyśleli, kończąc
długą opowieść. Thomas wziął do ręki woreczek i rozwiązał mocny supeł. Pani
Welson, widząc że wyjmuje z niego fajkę, złotą obrączkę i kilka klejnotów – nie
zwracając niczyjej uwagi – wyszła z pokoju. Wszyscy zastanawiali się czym
dokładnie są te przedmioty. Panowało takie zamieszanie, że nawet ktoś strącił z
brzegu komody radio, które nagle przestało grać; nikt jednak nie zwracał na to
uwagi – radio jak ich wiele. Odpowiedzią na dręczące ich pytania okazała się
książka przyniesiona przez panią Welson. Można z niej było wywnioskować, że
wszystkie te rzeczy należały do Sherlocka Holmesa!
Po pewnym czasie Welsonowie postanowili otworzyć małe muzeum na parterze
swojego domu. Dzięki licznym audycjom w radiu i artykułom prasowym w gazetach,
szybko odwiedziło ich wielu miłośników przygód najsławniejszego detektywa w dziejach
historii. Nawet Emmę zmieniły te wydarzenia – zaczęła bardziej doceniać
książki, bo uwierzyła, że mają w sobie wielką moc.
Anna Czupryniak kl. 2a
Bardzo fajne :-)
OdpowiedzUsuń