Biegłam wśród drzew, szukając
jakichkolwiek oznak życia. Krzyczałam i nawoływałam kogokolwiek, kto mógłby mi
pomóc – jednak wszystko na marne. Nagle zza drzewa wyszedł on – chłopak
z postawną budową, kręconymi, ciemnymi włosami i zielonymi oczami, w których
można by utonąć. Chciałam do niego podejść, jednak coś mi w tym przeszkodziło...
Do uszy Łucji dobiegł głośny, zarówno przeraźliwy, jak i znienawidzony dźwięk budzika oznaczający, że czas wstać do
szkoły. Usiadła po turecku na łóżku i przetarła oczy, żeby pozbyć się resztek
snu z powiek. Podchodząc do szafy z ubraniami, zastanawiała się, ile razy przyśni
jej się to samo – ten sam obraz w lesie i on jak zwykle perfekcyjny. Nie
mogła rozgryźć, kto to był, chociaż kogoś bardzo jej przypominał. Z zamyślenia
wyrwała ją mama wchodząca do pokoju z
drugim śniadaniem do szkoły. Patrzyła na Łucję, lustrując ją wzrokiem. Na
początku dziewczyna nie wiedziała, o co chodzi, ale potem spojrzała w lustro po drugiej stronie
pokoju – wyglądała okropnie; miała podkrążone oczy i włosy wyglądające jakby
były po spotkaniu z huraganem.
- Masz pół godziny na wyszykowanie się do szkoły albo inaczej idziesz
do szkoły na piechotę – zagroziła palcem mama, wiedząc, że Łucja jeszcze nie
przyzwyczaiła się nie tylko do nowej szkoły, która jest daleko, ale i do nowego języka.
Westchnęła, zdając sobie sprawę, że to nie żarty.
- Okej, będę za pół godziny na dole – powiedziała trochę nieprzytomna.
Jednak, gdy mama opuściła pokój, zabrała się za szykowanie do szkoły.
Łucja nie znosiła faktu, że
się przeprowadziła. Od dnia, w którym się o tym dowiedziała, była zła i
zrozpaczona, ponieważ wiedziała, że opuszczając kraj, opuści swoją rodzinę i
przyjaciół. Normalna nastolatka, dowiadując się, że przeprowadza się do Londynu, byłaby wniebowzięta i widziałaby w tym same plusy. Jednak Łucję nie można
zaliczać do tych „normalnych” nastolatek. Obawiała się nowego języka, do
którego się w szkole nie przykładała, obawiała się nowych twarzy, nowej szkoły
i tego, że ludzie zwyczajnie jej nie zaakceptują. Nowa szkoła nie okazała się
taka zła, jednak szkołę i dom dzieli 20 minut drogi pieszo, dlatego
podwodzi ją mama. Kończąc się szykować, zeszła na dół i na szybko zjadła jogurt.
Do kuchni weszła mama, mówiąc, że jadą, więc szybko pobiegła do swojego pokoju
po torbę. Po raz ostatni rozglądając się, stwierdziła, że wielkiego bałaganu nie
ma. Jej nowy pokój był o wiele lepszy niż ten, który miała, a co najważniejsze nie
musiała go dzielić z siostrą. Był taki jaki sobie wymarzyła. Jasne ściany,
białe meble, wielkie łóżko na środku i mnóstwo ramek ze zdjęciami na ścianach
dawało raczej stonowany efekt. Jednak te zdjęcia miały dla niej bardzo duże
znaczenie, bo przypominały o życiu, które kiedyś wiodła, o wspaniale spędzonych
chwilach z przyjaciółmi i niezapomnianych wyjazdach nad jezioro, morze czy w
góry. Tutaj nie ma żadnych przyjaciół, może tylko znajomych, a skype nie
sprawi, że przestanie tęsknić po rozmowie z bliską osobą. Odrzucając wszystkie
wspomnienia, zamknęła drzwi i zeszła na dół, by pojechać do szkoły.
Usadawiając się na miejscu
pasażera, włączyła radio samochodowe, w którym leciały hity ostatnich miesięcy.
Nagle w samochodzie rozbrzmiała melodia znanej piosenki z ulubionego filmu
Julii, przyjaciółki Łucji. Gdy zaczął się refren, wspomnienia wróciły od razu.
Przypomniały jej się chwile spędzone z nią na oglądaniu filmu, który znały na
pamięć. Zamykając oczy i wsłuchując się w refren, przypominała sobie chwile,
które nigdy już się nie wydarzą...
„I won't let you go, now you know
I've been crazy for you all this time
I've kept it close, always hoping
With a heart on fire, a heart on fire”
Ocknęła się, czując jak mama szturcha ją w ramię, oznajmiając, że dotarły. Żegnając się z nią, wyszła z samochodu i zarzuciła
torbę na ramię. Mijając bramę szkolną, poczuła jak żołądek podchodzi jej do
gardła. Czuła się jakby pierwszy raz przechodziła przez bramę „London
High School”, chociaż tak nie było. Chodziła do tej szkoły od ok. 3 tygodni i
poznała już sporo osób, jednak to nie zmieniło faktu, że czuła się nieswojo.
Spojrzała na dobrze znany gmach budynku, który przyprawiał ją o dreszcze. Szkoła
była wielka, zbudowana z czerwonej i szarej cegły z ogromnym białym napisem
mówiącym o nazwie szkoły. Na samym wejściu miała duże kwadratowe okna i dwa
główne wejścia, nad którymi były napisy: „London high school” i „Student entry”. Skierowała się do drugiego wejścia przeznaczonego dla uczniów. Wchodząc do
budynku, udała się do ogromnego planu lekcji, który wisiał przed równie ogromnymi
schodami. Odnajdując plan swojej klasy, Łucja zaczęła iść do swojej szafki po
potrzebne książki. Nagle zobaczyła chłopaka, który był łudząco podobny do tego, który jej się śnił. Speszona odwróciła wzrok, gdy ten na nią spojrzał. Jednak
przez tą chwilę zdążyła dostrzec zieleń tych niesamowitych oczu. Przyspieszyła
kroki, próbując zmieszać się z tłumem uczniów przemierzających korytarz, gdy on
zaczął zmierzać w jej kierunku. Doszła szybko do swojej szafki, wyjęła
potrzebne książki i już chciała zamknąć drzwiczki, ale ktoś ją odwrócił i
delikatnie przyparł do ściany. Znowu spotkała się z tymi zielonymi oczami,
które w rzeczywistości wyglądały jeszcze piękniej. Zdezorientowana zachowaniem chłopaka lekko nim potrząsnęła.
- Po co tutaj przyszedłeś i się na mnie gapisz? - zapytała Łucja, nie
wiedząc, co sądzić o dziwnym zachowaniu chłopaka.
- Emm.. zapomniałem się przedstawić – chłopak podrapał się po głowie –
Jestem Harry.
- A ja Łucja – uśmiechnęła się i spojrzała pytająco na chłopaka.
- Lucja? - chłopak zmarszczył brwi, nie potrafiąc wypowiedzieć poprawnie
jej imienia, na co Łucja odpowiedziała śmiechem.
- Lucy po waszemu, bo jak już zauważyłeś nie mam typowo angielskiego
imienia i nie jestem z Anglii – Harry wsłuchując się, co mówi, przytaknął – Więc
czemu mnie zatrzymałeś, Harry?
- Może to dziwne i możesz uznać mnie za idiotę, ale śniłaś mi się
dzisiaj – Harry spojrzał na nią, oczekując jakiejkolwiek reakcji z drugiej
strony. Twarz Łucji zrobiła się blada.
- Cóż, dziwnym trafem ty też mi się dzisiaj śniłeś... - policzki
dziewczyny zaczynały robić się czerwone, na co Harry się zaśmiał. Dopiero teraz
przyjrzał się lepiej dziewczynie. Miała te same niebieskie oczy i kasztanowe
włosy sięgające za ramiona. Ubrana była w czerwono - granatową kraciastą
koszule, marmurkowe jeansy i czerwone conversy przed kostki, a na jej ramieniu
wisiała brązowa skórzana torba „listonoszka”. Harrego zdziwiło to, że jedynie
miała lekko pomalowane oczy, bo dziewczyny w jej wieku mają parę ton makijażu
na twarzy. Ale nie mógł powiedzieć źle na temat jej wyglądu, bo wyglądała
dobrze.
- To może jeszcze w tym śnie biegałaś po lesie, wołając o pomoc ? - zapytał Harry rozbawiony tą całą sytuacją, a na jego twarzy pojawiły się dwa
słodkie dołeczki, gdy się uśmiechał.
- A ty wyszedłeś zza drzewa, pytając się mnie, co się stało? - tym razem
Łucja wybuchnęła śmiechem, widząc, że oboje mieli takie same sny. Ich rozmowę
przerwał dzwonek oznajmiający koniec przerwy i początek matematyki. Na samą
myśl Łucja skrzywiła się. Pożegnała się z Harrym wymieniając się numerami i
udała się do klasy.
Musiała się pośpieszyć, by nie podpaść panu Simsonowi. Po
dotarciu do klasy rozejrzała się i zauważyła, że nie ma jeszcze Annie, która z
nią siedzi na matematyce. Gdy koleżanka weszła do klasy, Łucja szczerze jej współczuła, bo
chociaż chodziła krótko do tej szkoły, wiedziała, że lepiej temu nauczycielowi
nie podpaść, chyba, że chce się mieć codziennie zadawane mnóstwo dodatkowych
zadań, które nauczyciel sprawdzał na następnej lekcji i jeszcze dla pewności,
że uczeń wykonał je sam, kazał mu zrobić przypadkowe zadania na tablicy. Taka
męczarnia trwała około miesiąc i miała nadzieję, że nigdy jej nie dozna. Jednak
matematyka upłynęła jej na rozmyślaniach o Harrym i ich wspólnych snach. Coś
jej w głowie mówiło, że może mu zaufać. Jednak jedno wiedziała na pewno: jej
życie w Londynie nudne nie będzie dopóki jest Harry. Po raz pierwszy czuła się
pewnie i swobodnie w tej szkole, tylko szkoda, że nie chodzą razem do klasy.
Nie mogła się doczekać powrotu do domu, gdy zadzwoni do Julii, której przy niej
teraz nie było, bo została w kraju, do którego teraz Łucja miałaby opory wracać
po dzisiejszym spotkaniu Harrego.
Agata Bączyk,
klasa II D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz