poniedziałek, 1 grudnia 2014
Trójka w obiektywie
W październiku i listopadzie Zuza i Natalia z 3e buszowały po szkole z aparatami fotograficznymi. Owoc ich pracy można oglądać poniżej.
Gdyby Mickiewicz żył w XXI wieku, napisałby "Dziady"...
TAK:
W piątek 14 listopada uczniowie klasy 2a przedstawiali na
lekcjach języka polskiego telewizyjne wydanie „Dziadów” Adama Mickiewicza.
Oto wycinek z pracy jednej z grup…
[fragmenty scenek]
Witam państwa bardzo serdecznie i zapraszam na podsumowanie
najważniejszych wiadomości .
✄
Zwariowany guślarz uciekł z warszawskiej
kaplicy w nocy pierwszego listopada podczas odprawiania rytuału dziadów.
Obrzędy zostały przerwane, a duchy pozostają na wolności!
✄ Wczoraj, późnym wieczorem,
został okradziony poznański sklep spożywczy. Świadkowie zdarzenia zeznali, że
widzieli Widmo Złego Pana opuszczające miejsce przestępstwa wraz z wypchaną po
brzegi torbą. Sprawcę zatrzymano. Oczekuje teraz w areszcie na postawienie
zarzutów.
✄
W tej chwili
połączymy się z naszą reporterką Igą, która specjalnie dla państwa wybrała się
na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie trwa właśnie coroczny zlot
wielbicieli dziadów.
Halo,
Igo…?!
(…)
Witam państwa!
·
Upiór zdobył nagrodę mistrza w rozgrywkach rugby
podczas europejskich mistrzostw. Dzięki niemu nasza drużyna zdobyła więcej
trafień. Naszemu mistrzowi serdecznie gratulujemy!
·
Duch Zosi zakwalifikował się do prestiżowych
zawodów łyżwiarskich. Nasza reprezentantka jako jedna z niewielu będzie
spełniać swoje marzenie i walczyć o medal! Zmagania Zosi prosto z Londynu (!)
możecie oglądać dzisiaj o 20.45 w naszej stacji.
To już wszystkie informacje ze świata sportu!
Żegnam się z państwem i zapraszam na prognozę pogody, która
dziś przedstawi państwu Marianna.
Marianna (Pogodynka)
Jak wiadomo, w wielu miejscach obchodzone są teraz dziady.
Duchy sprawiają, że pogoda staje na głowie i nikogo nie powinno dziwić, że w
Sudetach występują dziś opady deszczu padające na niebo zamiast na ziemię.
Najbardziej na występowanie duchów narażone są okolice
Wielkopolski, gdzie odbywa się coroczny zlot. Może więc tam wystąpić zjawisko
wiatru, ale niech się państwo nie martwią! To tylko duchy, które nie chcą
zostać zauważone.
Po Trójmieście grasuje huragan. Jest on wynikiem
działalności Upiora, który szuka swej ukochanej. Wiatr gna tam i z powrotem z
prędkością ponad sześćdziesięciu kilometrów na godzinę.
Zaś w Karpatach dzięki duchom Józia i Rózi temperatura
podniosła się o pięć stopni i ma się podnieść jeszcze co najmniej dwukrotnie.
W okolicy Małopolski grasuje duch Zosi, który powoduje
krótkie porywy wiatru. Dlatego sugerujemy noszenie przy sobie krzyża albo
ciężkiej metalowej kuli.
Dzisiejszy dzień zapowiada się ciepło i duszno. Temperatura
wahać się będzie od minus pięciu w Sudetach przez trzy w Trójmieście i
szesnaście w Wielkopolsce i Małopolsce do dwudziestu sześciu w Karpatach.
Dziękuję za uwagę i życzę udanego spotkania z bliskimi zmarłymi.
wtorek, 28 października 2014
Niebo do wynajęcia
Gdzie jest "niebo do wynajęcia"?
Czy niebo można wynająć? Jeśli tak, to gdzie i na jakich warunkach? Kto je może wynająć?
Poczytajcie propozycje uczniów klas trzecich.
Czy niebo można wynająć? Jeśli tak, to gdzie i na jakich warunkach? Kto je może wynająć?
Poczytajcie propozycje uczniów klas trzecich.
Niebo do wynajęcia wg Mateusza Drabka
SCP–2260
Nr obiektu: 2260
Klasa obiektu: Bezpieczny
Specjalne procedury przechowywania: SCP-2260 jest przechowywane w małej
metalowej skrzynce w zamkniętej komorze w Sektorze-5. Obiekt jest nieruchomy i
żadne dalsze procedury przechowywania nie są wymagane.
Opis: SCP-2260 jest strzykawką ze szklaną
fiolką bez podziałki i metalową igłą o średnicy 0,9mm oraz długości 2cm. Wypełniona
jest niebieskim płynem określanym jako SCP-2260-1. SCP-2260 uzupełnia się
samoczynnie po upływie 24 godzin od opróżnienia fiolki.
Po
wprowadzeniu SCP-2260-1 do układu krwionośnego jakiejkolwiek osoby, substancja
jest rozprowadzana po organizmie. Pobudza ona układ nerwowy wytwarzając
fałszywe impulsy, które są odbierane przez mózg jak naturalne. Wymusza to sen u
odbiorcy płynu. Następnie występują zaburzenia percepcji w postaci
halucynacji wzrokowych, słuchowych i somatycznych. Efekt mija po czasie 30
minut do 2 godzin od wprowadzenia SCP-2260-1 w zależności od wprowadzonej
dawki.
Halucynacje u
biorców SCP-2260-1 opisywane są przez nich jako realistyczne. Odnoszą się
zazwyczaj wizji raju oraz utopii.
Po
przebudzeniu obiekty testowe funkcjonują normalnie. Testy nie wykazują u
nich mutacji, uszkodzeń tkanek, ani reakcji alergicznych.
Incydent 2260-1-1: Podczas testu 22/11/2024 substancja
została podana obiektowi testowemu w dawce 7cm3. Po przebudzeniu
obiekt testowy D-4319 wykazał zmiany psychiczne, zaczął miewać halucynacje
występujące w różnych odstępach czasu. D-4319 został przeniesiony do strefy
izolacji. Dalsze badanie zostaną przeprowadzone.
Załącznik #1: SCP-2260-1 miał zostać udostępniony
na rynku medycznym. Plan został zawieszony po teście opisanym na
dokumencie 2260-III. Decyzja o kontynuacji planu zostanie podjęta po
przeprowadzeniu odpowiednich badań.
Załącznik #2: Dostęp do dokumentu 2260-I oraz II ma
personel poziomu 1 lub wyższego. Dokument 2260-III jest dostępny wyłącznie dla
pracowników poziomu 4 lub wyższego.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dokument 2260-I
(D-1532 jest 25-letnim mężczyzną rasy
kaukaskiej o wątłej posturze. Jego układ immunologiczny pracuje normalnie. Przedstawiciel
klasy D nie wykazuje żadnych zaburzeń psychicznych oprócz klaustrofobii.
Podczas testu osobnik nie jest pod wpływem żadnych substancji ani leków
wpływających na działanie układu nerwowego.)
Pracownik klasy 2 wstrzykuje SCP-2260-1
do krwioobiegu D-1532. D-1532 zasypia po 2 minutach od podania preparatu.
Sen przebiega normalnie. Po 34
minutach od podania substancji obiekt testowy budzi się.
Dr Higgs: Czy mnie słyszysz?
D-1532: Kto, ja?
Dr Higgs: Proszę podążać wzrokiem za ruchem
mojego palca.
Dr Higgs porusza swoim palcem. D-1532
podąża za nim wzrokiem.
Dr Higgs: Reakcja na bodźce wzrokowe i słuchowe
poprawna. Proszę opowiedzieć mi co się z panem działo po otrzymaniu zastrzyku.
D-1532: Obudziłem się w lesie. Rozejrzałem
się, wokół rosło dużo drzew owocowych. Zerwałem i zjadłem jeden, smakował
niesamowicie. Postanowiłem się przejść. Parę kroków dalej natknąłem się na źródło
wody i napiłem się z niego. Woda była idealnie czysta. W oddali zauważyłem dym.
Pobiegłem w jego stronę. Na miejscu było ognisko i kilka innych osób. Powitali
mnie i zaczęliśmy rozmawiać.
Dr Higgs: O czym rozmawialiście?
D-1532 zastanawia się chwilę przed
udzieleniem odpowiedzi.
D-1532: Nie pamiętam. Wtedy wszystko się
urywa.
Dr Higgs: Jak długo trwały twoim zdaniem opisane
przez ciebie wydarzenia?
D-1532: Jakieś pięć minut? Nie więcej.
Dr Higgs: Dziękuję bardzo. Proszę, abyś na
chwilę wszedł do pomieszczenia obok.
D-1532 wchodzi do ciasnego
pomieszczenia. Drzwi zostają za nim zamknięte. Wnioskując z nagrania z kamer, D-1532 nie wykazuje już skłonności klaustrofobicznych.
D-1532 zostaje wypuszczony z pokoju
testowego i odesłany do swojej celi.
Niebo do wynajęcia wg Stanisława Jałochy
Cześć Kuba!
Tak sobie ostatnio myślałem, co to jest niebo. Czy to jest miejsce, czy
stan ducha (może duszy?) Trudno sobie je wyobrazić. Bo jeżeli to jest miejsce,
do którego trafią po śmierci ludzie dobrzy w nagrodę za swoje sprawowanie i w
tym miejscu nie będzie żadnych kłopotów ani zmartwień, to właściwie tam jest
nudno. Czy można w nagrodę trafić do nudnego miejsca? Może tak, bo w ostatnie
wakacje mama mówiła, że jedziemy nad morze w nagrodę za ciężką pracę przez cały
rok szkolny. A przecież wie, że ja nie lubię morza i strasznie się tam nudzę. Czyli
męczyłem się w nagrodę. Haha!
Ale właściwie to czy musimy czekać na niebo aż do czasu śmierci? W końcu
czasami mówi się, że komuś jest „jak w niebie”, czyli dobrze i błogo. Ale
przecież to niebo oznacza dla każdego coś innego. Jeden chciałby leżeć pod
palmami, inny zdobywać Czomolungmę, dla kogoś szczytem marzeń są światłą
reflektorów i zbieranie gratulacji, dla innych – zaszycie się w jakimś miłym
miejscu tak, żeby nikt obcy nie interesował się jego sprawami. Są też ludzie,
dla których najważniejsze jest pięcie się po szczeblach kariery zawodowej i
zdobywanie pieniędzy, a dla innych ważniejsza jest rodzina i wolą żyć skromnie,
ale czas spędzać z dziećmi zamiast pracować do nocy.
Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale na pewno nieba nie można sobie
wynająć na stałe. Przecież „szczęśliwe chwile to motyle” jak mówią słowa
piosenki. To znaczy, że są ulotne i nie mogą trwać wiecznie. Motyle żyją bardzo
krótko. Można jednak się postarać, żeby
te chwile trwały ja najdłużej. Dlatego jak spotkamy się w wakacje (to już za 3
tygodnie!!) musimy zrobić wszystko, żeby nic nie zakłócało nam dobrej zabawy.
Mam nadzieję, że nikt nie będzie nam kazał wcześnie wstawać, nasze mamy nie
będą ciągle marudziły o sprzątaniu i w ogóle nasze rodzinki nie będą za bardzo
ingerować w nasze spędzanie czasu. Tylko dobra zabawa! Po prostu na te dwa
tygodnie musimy sobie „wynająć niebo” i żyć bez trosk. Już nie mogę się
doczekać. Świetnie, że nasi starzy wymyślili te wspólne wakacje.
Jeszcze tylko podciągnę niektóre oceny i luzik. Ciekawe czy ciebie też
tak męczą o dobre stopnie? Moi dostają świra, jakby to było najważniejsze. Ale
postaram się bo wiem, że mamie na tym zależy. Niech się staruszka ucieszy.
Trzymaj się. Do zobaczenia za trzy tygodnie.
Stachu
Niebo do wynajęcia wg Daniela Rogulskiego
Piekła
szuka wielu ludzi, ale tak naprawdę istnieje ono tuż obok nas. Zazwyczaj samo
nas znajduje.
Niebo było
pomarańczowo-czerwone od krwi rozlanej na ulicach oraz zanieczyszczeń, od ciągłych bitew i śmiercionośnych maszyn.
Miasto zaś ciche , jakby opuszczone. Gdzieniegdzie słychać było przytłumione
krzyki, strzelaniny, a także podobne temu dźwięki.
Z ruin
wybiegło trzech uzbrojonych ludzi. Przemieszczali się środkiem sporej ulicy,
gdzie jeszcze niedawno odbyła się potyczka pancerna. Brnęli naprzód za wolność
i ojczyznę. Nie bali się niczego, a w szczególności śmierci. Na polu bitwy
walały się wszędzie trupy poległych żołnierzy, a także cywili. Niedopałki
ciężkich czołgów i spalonych domów zasłaniały widoczność swym pruszem,
ulatniającym się w powietrzu. To już nie wyglądało jak centrum miasta.
Tak więc
odważni piechurzy poruszali się szybkim marszem w rozproszeniu. Mijali
zawzięcie przeszkody na swej drodze.
Myśleli, że nic nie mogło ich zatrzymać, lecz było to tylko chwilowa
nadzieja. Nadzieja, która rodzi się z innego, z większego uczucia - poczucia
patrotyzmu. Nadzieja, dzieki której każdy żyje i wciąż walczy. Nadzieja, której
nie da się nikomu od tak zabrać.
W jednej
chwili usłyszeć można było strzał, lecz umilkł on tak szybko jak się pojawił. A
może nawet szybciej. Padł jeden z trójki. Reszta rzuciła się za jeden
"gruchot" stojący z boku szosy. Któryś z nich wrzasnął
"Snajper" i wszystko ucichło w jednej chwili, lecz i tak to nie
zwróciło życia Leksiego. Biedak leżał we krwi z otwartymi oczami na środku.
Lojalny żołnierz i mój przyjaciel już nie żył. Nie miałem wielu przyjaciół, ale
jeśli jacyś byli to tylko z wojska. Zawodowcy zawsze trzymali się razem. Kiedyś
w chwale razem, teraz samotnie w żalu. Wśród żyjących był Kresnow i ja. Tak ja.
Ja tam byłem i widziałem to. Widziałem to wszystko ... i nic nie mogłem zrobić.
Mój wieczny uśmiech minął wraz z dniem rozpoczęcia tego całego piekła.
Była zasada,
która jako jedyna tutaj obowiązywała - "Ani kroku wstecz. Naprzód, nie
zatrzymywać się, odrwrót będzie uznawany jako przejaw dezercji co oznacza
zdrade kaju, a to równa się karze śmierci - z rozkazu numer 227." Rozkaz
to rozkaz, lecz nawet bez tego rozkazu nie usiadziałbym dłużej, niż wtedy. Wstałem,
przetarłem twarz i wybiegłem zza osłony z całą złością i ogniem w oczach, jakby
ktoś w jednej chwili zabrał mi wszystkim moich najbliższych. Mój drugi
przyjaciel, Kresnow, pobiegł za mną, jak to powiedział przed misją -
"Myślisz że pójdziesz tak sobie bezemnie. Jeszcze się zgubisz w tym
"gównie",a jak coś spatolisz musi ktoś cię porządnie opieprzyć."
Tego chłopa nikt i nic nie mogło zgiąć, był za silny, ale kula to już coś
innego. Mniej więcej wiedziałem gdzie jest snajper, ale pewności nie miałem.
Biegłem oczekując strzału, lecz chybionego... Strzelił. Pomyślałem -
"Pudło". Wiedziałem już skąd wystartowały naboje. Rzuciłem się w
gruz, przycelowałem i palnąłem. W oknie, w którym się znajdował nic nie było
widać. Zdjąłem chełm, włożyłem go na patyk, który leżał w gruzie, jak to wiele
innych rzeczy porozwalanych wszędzie i podniosłem go do góry, żeby wystawał zza
zasłony. Przeczekałem i włożyłem go spowrotem na głowę. Krzyknąłem z wielką
rodością: "Haha! Odział Nieśmiertelnych górą! Za to co słuszne! Za gwardie!"
Po czym odwróciłem głowę i wrzasnąłem: "Kresnow! On chyba nie żyje!
Zabiliśmy go! Haha!" Lecz tam nikogo nie było. Zacząłem go nawoływać. Po
chwili znalazłem go ... znaczy jego ciało. Ta kula to nie było jednak
"pudło". W jeden dzień straciłem dwóch wspaniałych ludzi. Spojrzałem
w górę i powiedziałem "Boże zbaw mnie. Zabierz mnie stąd. Potrzebne mi
niebo do wynajęcia."
Daniel Rogulski kl.3a
Niebo do wynajęcia wg Agaty Bączyk
Chloe Woods była 19 – letnią
mieszkanką Miami. Mimo jej młodego wieku sama sobie radziła w życiu. W wieku 18
lat wyprowadziła się z domu od rodziców i pogodziła szkołę z dorywczą pracą.
Nie miała problemów z rodzicami, ale tak było jej wygodniej. Była raczej typem
samotniczki, która kochała czytać książki. Nie lubiła niespodzianek i
spontaniczności, wolała wiedzieć co się wydarzy. Jej ulubioną książką od lat
była książka Sparks'a „ Niebo do wynajęcia”. Trudno było zliczyć ile razy
przeczytała tą książkę. Bardzo lubiła sobie siadać wieczorami właśnie z tą
książką, gdyż wiedziała że nic już w niej jej nie zaskoczy. Nie wiedziała jak
bardzo się myliła
Uczęszczała do Miami Dade
Collage. Była pilną i dobrze uczącą się uczennicą. Ubierała się normalnie,
ponieważ najczęściej to były zwykłe rurki i sweter albo t-shirt w zależności od
pogody. Miała przyjaciela Willa, ale to był przyjaciel do „oglądania filmów”.
Przychodził do niej co niedzielę by obejrzeć razem z Chloe film, który
oczywiście znała na pamięć. Rzadko rozmawiali i mało wiedzieli o sobie. Z
rodzicami utrzymywała kontakt, ale z pewnością nie taki jaki życzyliby sobie
jej rodzice. Mieli tylko ją, aczkolwiek żałowali decyzji o jednym dziecku.
Chloe nie chciała wracać do domu i rzadko się odzywała do rodziców, ponieważ
nie chciała wracać do świata „idealnych”. Gdy jeszcze z nimi mieszkała żyła pod
ogromną presją państwa Woods. Wymagali od niej zbyt wiele niż zdołała
udźwignąć. Nie miała czasu na znajomości pozaszkolne ze względu na rozmaite
zajęcia dodatkowe jakie serwowała jej mama wierząc, że Chloe osiągnie znacznie
więcej od nich, chociaż sami byli ustawieni bardzo wysoko.
Był poniedziałkowy wieczór,
gdy dziewczyna wróciła do swojego małego mieszkanka na 10 piętrze w samym sercu
miasta. Dużo pracowała, aby pozwolić sobie na taki widok, w którym od razu się
zakochała. Urządziła je w sposób bardzo przytulny. We wnętrzu w salonie
znajdowała się ogromna puchowa sofa, której oparcie stanowiły duże poduszki.
Przez jedno oparcie przewieszony był miły w dotyku koc i dwie poduszki z
grubego puszystego materiału. Siadała tam co wieczoru z kubkiem malinowej
herbaty, oparta i opatulona wpatrywała się w wieczorne życie miasta.
Chodziła po przepięknych
alejkach z mnóstwem kwiatków. Wokół niej roznosił się śliczny zapach woni
kwiatowej, a ludzie, którzy ją mijali byli szczęśliwi. Radosna przechadzała się
między krzewami, aż w końcu znalazła się przed mostem. Zachwycona widokiem od
razu znalazła się na drewnianych belkach i wpatrywała się w przejrzystą taflę
wody. Nagle most złamał się na pół, a dziewczyna zmagała się z wirem wody,
który przed chwilą był taki spokojny. Niezauważona gałąź uderzyła ją w głowę, a
ta straciła przytomność.
Chloe gwałtownie podniosła
się z miejsca i rozejrzała się dookoła. Była u siebie w domu, na swojej sofie i
z kubkiem po herbacie. Zasnęła. „To był tylko sen” powiedziała do siebie, ale
zaczęła myśleć o tym co jej się przyśniło. Nie znała tej dziewczyny, ale znała
tamto miejsce. Dokładniej tylko most. Niewiele myśląc narzuciła na siebie
kurtkę, ubrała buty i po drodze zgarnęła kluczyki od samochodu.
Podczas jazdy myślała, że
zobaczenie tego mostu nic nie zmieni i pewnie będzie tam pusto. Coraz bardziej
się wahała i chciała zawracać, jednak podświadomość mówiła coś innego. Nie
lubiła niespodzianek i nie chciała zobaczyć nic co ją zaskoczy. Gdy wewnątrz
niej wciąż trwała wojna myśli, parkowała pod niewielką polanką z kilkoma
drzewkami i rzeczką. Wysiadła z samochodu i zaczęła iść dróżką wśród drzew. Nie
była do końca pewna tego co robi, ale szła dalej. Z każdym kolejnym krokiem
otoczenie zmieniało się jak to ze snu.
Przejrzysta woda, kwiaty i nawet ta woń zapachu, jednak oprócz niej nie było
widać nikogo. Doszła do mostku i zaczęła stąpać bo drewnianych belkach nie
wiedząc co ją czeka. Robiła to najdelikatniej jak tylko mogła w obawie, że się
złamie. Stanęła na środku i spojrzała w taflę wody wypatrując czegokolwiek. W
odbiciu ujrzała swoją mamę, która wyglądała jakby spała na stojąco. Odwróciła
się i dostrzegła, że jest sina i wisi na linie. Przez głowę Chloe przebiegły
tysiące myśli zanim dotarło do niej, że jej matka nie żyje. Powiesiła się. Ale
co było powodem jej samobójstwa? Tego nie wiedziała. Nie zdążyła nic zrobić
jednak, bo jej obraz zaczynał rozmazywać się, a ziemia jakby miała zaraz się
zapaść. Więcej Chloe nie zarejestrowała, gdyż opadła na ziemię zapadając w
głęboki sen.
Agata
Bączyk
III D
wtorek, 14 października 2014
Surrealizm...
... A co to?
Wyrażenie wnętrza. Zburzenie logicznego porządku rzeczywistości. Pogranicze jawy, snu, fantazji, halucynacji. Badanie nieświadomości. Sięganie do psychoanalizy. Wyobraźnia bez ograniczeń.
... A jak napisać surrealistyczny tekst?
Uczniowie klas trzecich zmierzyli się z tym wyzwaniem. Oto próbka Agaty Bączyk z kl.3d:
Wyrażenie wnętrza. Zburzenie logicznego porządku rzeczywistości. Pogranicze jawy, snu, fantazji, halucynacji. Badanie nieświadomości. Sięganie do psychoanalizy. Wyobraźnia bez ograniczeń.
... A jak napisać surrealistyczny tekst?
Uczniowie klas trzecich zmierzyli się z tym wyzwaniem. Oto próbka Agaty Bączyk z kl.3d:
Amadeusz Dode
przechadzał się po najdłuższej z najkrótszych dróg jakie zobaczył. Wokół niego
na drzewach rosły bardzo jasne czarne liście i kontrastowo ciemne białe owoce.
Dróżka, którą szedł, wiodła po zielonych, miękkich kamieniach. Brzegi ścieżynki
ładnie obrośnięte były kwiatami w kolorze ciemnozielonym, a liście i gałązki
mieniły się kolorami tęczy. W końcu Amadeusz dotarł do solidnie zrobionej
furtki z białego, sypkiego piasku wysuszonego na zimnym słońcu. Przechodząc
przez furtkę, zaczął iść w zielonej wodzie, którą miał do połowy ud, jednak
spodnie i buty pozostały suche.
Droga wydawała
się strasznie długa, ale widział koniec, który był strasznie blisko. Dotarł do
domku i zapukał do drzwi, które były oknem. Otworzył mu słoń koloru skóry
człowieka. Podał mu nogę, chcą się przywitać i zaprosił Amadeusza do środka.
Chłopak szedł za słoniem po niewiarygodnie miękkim kamieniu, który spełniał
zadanie twardej podłogi. Słoń zaprosił gościa do jasnej kuchni, w której nic
nie było widać. Usiadł do solidnie wykonanego stołu, który złamał się po
dotknięciu go przez Amadeusza. Słoń odwrócił się do niego i w nodze trzymał coś
twardego, co kazał mu wypić.
Widząc surową
minę słonia, która się śmiała do niego, zjadł twardy płyn. Stało się coś
nieoczekiwanego. Amadeusz rozsypał się na kawałki, przenosząc się w czasie do
przedniego tyłu i sprawnie wszedł do autobusu 975, który zzieleniał od liczby
ludzi w nim siedzących na stojąco. Konduktor podszedł do niego i zaczął bić go
dziurkaczem do biletów. Jednak chłopak wyszedł bez szwanku, bo nadal stał w
totalnej rozsypce, trzymając się całości tak, że konduktor nie mógł w niego wycelować
lekkim i miękkim dziurkaczem do biletów.
piątek, 10 października 2014
FLASH MOB już nagrany!
Oglądajcie flash moba z naszym udziałem! Stary Browar 4.10.2014 o godzinie 15.00 (i my tam byliśmy, i tańczyliśmy) stał się miejscem niecodziennego wydarzenia - Janusz Kruciński (odtwórca głównej roli w słynnym broadwayowski musicalu Jekyll&Hyde) zapraszał do Teatru Muzycznego w Poznaniu. Już w piątek 10.10.2014 PREMIERA w Poznaniu! Warto!
środa, 11 czerwca 2014
Gdy pogoda nie cieszy...
... gdy narzekasz, że za gorąco...
... gdy narzekasz, że za zimno...
... gdy narzekasz, że za mało deszczu...
... gdy narzekasz, że za dużo deszczu...
... gdy się nudzisz...
... gdy...
WÓWCZAS poczytaj teksty młodych adeptów pióra. Zapraszam.
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Zmierzch-Eldery-praca-konkursowa-Robert-P%C5%82achta-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Cień-i-ogień-praca-konkursowa-Jeremi-Murek-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/DAFT-SPACE-praca-konkursowa-Zofia-S%C5%82upczy%C5%84ksa-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Inna-paca-konkursowa-Zuzanna-Filipowicz-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Srebrny-Wojownik-praca-konkursowa-Mikołaj-Kortus-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Wielka-Bitwa-praca-konkursowa-Bogna-Kurczewska-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Wojna-i-nowy-początek-praca-konkursowa-Mateusz-Drabek-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Wybraniec-opowiadanie-konkursowe-Michał-Dyba-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Złoty-płomień-opowiadanie-konkursowe-Dominika-Doli%C5%84ska-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
... gdy narzekasz, że za zimno...
... gdy narzekasz, że za mało deszczu...
... gdy narzekasz, że za dużo deszczu...
... gdy się nudzisz...
... gdy...
WÓWCZAS poczytaj teksty młodych adeptów pióra. Zapraszam.
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Zmierzch-Eldery-praca-konkursowa-Robert-P%C5%82achta-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Cień-i-ogień-praca-konkursowa-Jeremi-Murek-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/DAFT-SPACE-praca-konkursowa-Zofia-S%C5%82upczy%C5%84ksa-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Inna-paca-konkursowa-Zuzanna-Filipowicz-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Srebrny-Wojownik-praca-konkursowa-Mikołaj-Kortus-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Wielka-Bitwa-praca-konkursowa-Bogna-Kurczewska-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Wojna-i-nowy-początek-praca-konkursowa-Mateusz-Drabek-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Wybraniec-opowiadanie-konkursowe-Michał-Dyba-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
http://gim3swarzedz.pl/wp-content/uploads/2014/06/Złoty-płomień-opowiadanie-konkursowe-Dominika-Doli%C5%84ska-Gim3Swarz%C4%99dz.pdf
środa, 7 maja 2014
Nasz teatr
NASZ TEATR w II A
Na zajęciach artystycznych pod kierunkiem p. K. Stramowskiej uczniowie naszej klasy realizowali projekt tworzenia teatru kukiełkowego. Całą pracę wykonaliśmy sami: własnoręcznie - uszyliśmy kukiełki, zbudowaliśmy scenografię, napisaliśmy scenariusze. Wszyscy mocno się przyłożyli do tego przedsięwzięcia.
I w końcu odbyły się przedstawienia kukiełkowe. 6 grup przedstawiło swoje pomysły na bajki
A oto efekty:
GRUPA PIERWSZA: Sara S., Klaudyna A.,
Zuzanna L., Sandra N., Ola K. - dziewczyny przedstawiły spektakl o Francesco,
właścicielu restauracji, który ze złej, egoistycznej osoby ,za sprawą pomocnego
anioła, przemienił się w dobrego człowieka.
GRUPA DRUGA: Natalia M., Ania Cz. i Sandra
N. (zastępująca Bognę K.) - ich przedstawienie opowiadało historię misia, który
nie umiał straszyć. Bohaterowie próbowali nauczyć go jak być przerażającym
niedźwiedziem, lecz próby się nie powiodły. Miś się nie zmienił.
GRUPA TRZECIA: Jeremi M., Mateusz D.,
Daniel R. - chłopcy przygotowali zmienioną
wersję “czerwonego Kapturka” pt. “Niebieski kapturek”. W ich wersji wilk
zamienił się w przerażającego Slender Mana, a bajka stała się horrorem. Na
szczęście, Niebieski kapturek został uratowany przez niespodziewanego bohatera.
GRUPA CZWARTA: Piotr Sz., Mikołaj K.,
Michał D. i Bogna K. - przedstawili spektakl o królu, którego królestwo
nawiedzał smok. Oczywiście potrzebny był i bohater, który podstępem przegoni
smoka - czyli szlachcic - a potem dostanie rękę pięknej księżniczki.
GRUPA PIĄTA: Natalia T., Sara C., Zosia H.
- dziewczyny przedstawiły bajkową historię o księciu, księżniczce i złej
siostrze czarownicy, która podstępem chciała odebrać księżniczce tron. Oczywiście dobro i miłość wygrywają, a zło zostaje
pokonane.
GRUPA SZÓSTA: Mateusz G., Miłosz J.,
Konrad D., Norbert R. – pokazali bajkę o tym, jak prosty chłopak razem ze
smerfami pokonał złe serce Złotobrodego.
Chcecie zobaczyć więcej – zajrzyjcie do
galeriiJ
Natalia Tarka kl. II
a
wtorek, 15 kwietnia 2014
O Małym Księciu inaczej...
- Kto Ty jesteś?
-
Książę Mały.
-
Jaki znak Twój?
-
Róża
biała.
-
Na planecie.
-
Czym Twa ziemia?
-
Baobabem i wulkanem.
-
Co masz w skrzynce?
- Mam
baranka.
- Czego
pragniesz?
-
Mieć
przyjaciół.
- A
masz jakichś?
-
Lisa rudego.
-
Kim Twój autor?
-
Francuz jakiś.
Mateusz D., Jeremi
M., Daniel R., Michał D., Andrzej P. klasa 2a
Mały Książę
złotowłosy,
Spadł prosto z nieba,
Jemu
pomóc szybko trzeba.
Pierwsze
co zobaczył
to żmiję,
Co
po piasku się
wije.
Mały Książę
już
nie na asteroidzie,
Więc Pilot z pomocą szybko mu idzie.
Malec
nie lęka
się
niczego,
Pragnie
tylko baranka swego.
Chłopiec ten na Ziemi jest już rok
I
do Róży
musi wreszcie wykonać
skok.
On
miłości od niej zaznał,
Więc dla niej od ukąszenia skonał.
Kasia P.,
Gosia Cz., Paulina C., Oliwia S., Adrian J. klasa 2b
Na
planecie B – 612
Było
baobabów 15.
I wyrywał
krzaczory duże.
Czekały
go różne
podróże,
Zwiedził
planety – małe i duże.
Za
pierwszym razem spotkał króla-
-
wielkiego despotę i
ogromnego gbura.
Później napotkał Próżnego
Zakochanego
w sobie i zarozumiałego.
Następny był Pijak słaby,
Który
z nałogiem nie mógł dać rady.
W
przeciwieństwie
do lisa – życiowej
mądrości,
Bankier
uosobieniem był wielkiej chciwości.
Podróż po planetach nikomu się nie nudzi,
bo można tam poznać odmienność ludzi.
bo można tam poznać odmienność ludzi.
Po wszystkich
podróżach
Książę
nasz mały
Powrócił
do Róży –
zdrowy i cały.
Jagoda W., Kamil M.,
Ewa M., Jola Z., Marika P. z klasy 2b
sobota, 5 kwietnia 2014
Praca na przestrzeni epok
Uczniowie klas drugich ( IIA, IIB, II D, II E) przez miesiąc zbierali materiały do prezentacji na temat: "Praca na przestrzeni epok". Oto efekt pracy jednej z grup:
wtorek, 25 marca 2014
Detektywi są wśród nas
W imieniu trzecioklasistów zapraszam do świata zbrodni, przestępstwa i genialnych detektywów. Przed Państwem pierwsze publikacje młodych mistrzów kryminału. Może następcy Arthura Conan Doyle’a albo Agathy Christie, a może Tess Gerritsen...
Wybory prezydenckie
Uwielbiam
odwiedzać moją rodzinę we Francji. Wujek Philip to emerytowany policjant, który
doskonale wie co dzieje się w okolicy. Jego żona, Elizabeth to przeurocza
kobieta. Każdego lata witają mnie w swoich progach z ogromnymi uśmiechami na
twarzy.
Stadaff to szybko
rozwijające się miasteczko na południu kraju, słynące z doskonałych win i
serów. Pomimo szybko rozwijającej się infrastruktury, nie brak w nim
przepięknych krajobrazów.
Ten rok to czas wyborów.
Hugo Moliere piastował stanowisko prezydenta od wielu lat. Jego rządy
nie były najlepsze, jednak w okolicy brakowało człowieka, który odważyłby się z
nim rywalizować. Wielkim zaskoczeniem była dla wszystkich wiadomość o
pojawieniu się młodego, bardzo kreatywnego kontrkandydata. Cedric Colloredo
wraz z rodziną przybył z gorącej Hiszpanii na początku tego roku. Powodem jego
przeprowadzki był spadek otrzymamy od babki. Mężczyzna szybko się zadomowił, a
z biegiem czasu stał się jedną z najbardziej lubianych osób w okolicy. Nowina o
jego kandydaturze została przyjęta z ogromnym entuzjazmem. Posadę miał
praktycznie w garści.
Kiedy pewnego dnia
siedziałam z wujkiem na altanie popijając kakao, nagle ciocia wprowadziła
gościa. Pan Matteo Bonnet to najlepszy przyjaciel mojego krewnego. Sądziłam, że
przysiądzie się do nas i kolejny raz wysłucham opowieści o ich wspólnych
przygodach. Niestety się myliłam. Mężczyzna stanął w drzwiach, był blady jak
ściana, a oczy miał pełne przerażenia. Zanim wujek zdążył go przywitać wybąkał:
- Wyborów nie będzie. Losy miasta zagrożone. – powiedział
przerażonym głosem.
- Jak to, Bonnet, co Ty bredzisz? – powiedział głosem pełnym
rozbawienia.
- Tym razem Twoje żarty są nie na miejscu. Colloredo nie
żyje. – zbledliśmy, a biedna ciocia idąc w naszym kierunku upuściła dzbanek z
herbatą.
- Koło 17 jego żona znalazła go martwego w domu. Został
zastrzelony – spojrzał w moim kierunku. Poczułam, że nie jest zadowolony z
mojej obecności przy tej rozmowie, automatycznie wstałam z wiklinowego fotela i
ruszyłam na pomoc cioci.
Ostatecznie sierżant
Bonnet został na kolacji. Podczas niej dowiedziałam się kilku przydatnych
informacji.
- Powiem wam coś, ale nikomu ani słowa, bo wszystkich zamknę
na 48h – odebraliśmy to jako żart, jednak dobry humor szybko prysł, gdyż minę
miał nadal poważną.
- Podejrzewamy, że to obecny prezydent stoi za tą zbrodnią,
jednak wątpimy, że zrobił to samodzielnie.
- Co masz na myśli przyjacielu? – zainteresował się wujek.
Pomimo emerytury, świat zbrodni nadal go fascynował, cóż… u nas to rodzinne…
- Colloredo został postrzelony w tył głowy, z tego
wywnioskować można, że nie miał szans na obronę. Pistolet został znaleziony w
koszu na śmieci. Sprawca miał pecha, dzień wywozu śmieci przełożono na jutro z
powodu awarii sprzętu. – tym razem w
głosie mężczyzny czuć było ekscytacje -
To oznacza, że sprawca doskonale wiedział, co robi, oraz sądził, że uda mu się
pozbyć narzędzia zbrodni.
- Możliwe, że pan Moliere kogoś wynajął, by śledził denata.
- A może to ktoś bliski? – wtrąciłam się niepewnie.
- Niestety Twoje domysły Anastasio są błędne. Jego żona całe
przedpołudnie przesiedziała w pracy, a kiedy jej mąż konał odbierała dzieci z
przedszkola.
- A jak relacje z sąsiadami?
- Pan Theodor wraz z żoną jest na wakacjach, a Marksowie cały
dzień spędzili w pracy. To spokojna okolica.
Następnego ranka
postanowiłam wziąć sprawy we własne ręce. Nie chciałam jednak martwić
gospodarzy, więc oficjalnie udałam się na małe zakupy do miasta. Prawda jednak
była całkiem inna. Pierwszym przystankiem na trasie mojej podróży była
kwiaciarnia naprzeciwko ratusza. Jej właścicielka - Gloria – wiedziała wszystko
o losach mieszkańców. To właśnie od niej dowiedziałam się wszystkiego o
rodzinie Colloredo. Pan Cedric cieszył się ogromnym powodzeniem u kobiet, a
jego żona robiła mu sceny zazdrości na każdym bankiecie. Doczekali się córeczki
– Amandy. Mężczyzna był bardzo towarzyski. Nie szczędził pieniędzy na drogie
uroczystości, ale chętnie przekazywał także datki na cele charytatywne. Miał
ogromną charyzmę oraz zabójcze poczucie humoru. W oczach Glorii był ideałem,
nie zdziwiłabym się, gdyby uważała tak większość miasta.
Kolejnym punktem
postoju był ratusz – a konkretniej wizyta z panem prezydentem. Kiedy sekretarka
usłyszała moje nazwisko, to bez problemów uzyskałam szybki termin spotkania.
Niepewnie weszłam do
gabinetu. Był on bardzo elegancko urządzony, na ścianach nie brakowało pięknych
obrazów, a za biurkiem rozciągała się wielka panorama miasta.
- Piękna, prawa? – z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.
- Och, przepraszam. Jestem Anastasia Allen. Dzień dobry. –
wybąkałam. Po co ja tam w ogóle przyszłam?
- Ach ta brytyjska krew. Masz szczęście, że Twój wuj bardzo
zasłużył się dla naszej społeczności – odparł z uśmiechem na twarzy, lecz mimo
to wyczułam w tym nutę sztuczności.
- Domyśla się pan w jakiej sprawie tutaj przyszłam? –
usiadłam w fotelu wskazanym przez Moliere’a.
- Cedric Colloredo? Ciekawość Pani rodzina ma zapisaną w
genach – tym razem na jego twarzy zagościł złowrogi grymas. – Co ja mogę na ten
temat powiedzieć? Że bardzo mi przykro? Że także się wycofam? Oj nie! Za długo
na to wszystko pracowałem.
- Na tej podstawie można stwierdzić, że miał pan motyw. –
nabrałam pewności siebie.
- Motyw? Haha, nie zabiłem go. Nie wynająłem także nikogo.
To by zagroziło mojej reputacji. Nie oszukujmy się, mi zależy na władzy, mam z
tego ogromne korzyści. Nie zaryzykowałbym tego wszystkiego.
- Nie dziwię się, że nie cieszy się pan poparciem wśród
mieszkańców.
- Polityka to czysty świat biznesu. Tutaj liczą się
znajomość. Trzeba mieć charakter. Colloredo był chłopcem stworzonym do reklamy,
do brylowania na salonach. Pełniłby świetnie funkcję reprezentacyjną, ale nic
poza tym.
- Co robił pan wczoraj w okolicach godziny 14?
- Czy to przesłuchanie? Jest pani bardzo zabawna – odparł
lekceważącym tonem.
- A nawet jeśli? Czy ma pan coś do ukrycia Panie Moliere? –
uniosłam brew.
- Cały dzień spędziłem u mojego terapeuty – Roba. Musiałem
przygotować się psychicznie na szum medialny wokół tej sprawy – westchnął – Coś
jeszcze? Chciałbym wrócić do pracy.
- Póki co to już wszystko. Dziękuję za spotkanie. Mimo
wszystko wierzę panu – zmierzyłam ponownie oczami gabinet – Nie zaryzykowałby
pan. – wyszłam.
Kierowałam się w
kierunku drzwi wyjściowych gdy usłyszałam szloch. Rozejrzałam się i wtedy
ujrzałam zapłakaną sekretarkę idącą w kierunku toalet. Poszłam za nią.
- Czy coś się stało? – uchyliłam niepewnie drzwi.
- Kim pani jest? – powiedziała speszona, próbując
doprowadzić się do porządku.
- Anastasia Allen. Rozmawiałyśmy przez telefon.
- Ach, to pani! – otarła szybko twarz chusteczką – Sophie
Monroe – pomimo zapłakanej twarzy nadal wyglądała na kwintesencje francuskiej
urody – Dziękuję za troskę. Dam sobie radę sama.
- Czy ktoś panią skrzywdził?
- Nie! Niech sobie pani stąd pójdzie, bo inaczej wezwę
ochronę! – wykrzyczała piskliwym głosem.
- Przepraszam. – i ruszyłam do domu, jednak myśl o
zapłakanej brunetce ciągle mnie dręczyła.
Kiedy wróciłam, na
stole czekał na mnie obiad. Tym razem ciocia przygotowała swój specjał – zupę
marchwiową. Za każdym razem, gdy patrzę na tę kobietę to nie dziwię się, że
wujek zostawił Anglię dla niej.
- Ana! Patrz co Matt przyniósł! – z altany wydobył się mój
krewniak. – Oto kalendarz tego chłoptasia. Oj miał on bujne życie towarzyskie.
Sama spójrz – otworzył notesik na wczorajszej dacie.
- „13:00 – S.M- lekarz” – przeczytałam na głos.
- Sprawdziliśmy, to znaczy policja sprawdziła… - wyczułam w
jego głosie pewien odcień żalu – W okolicy nie ma żadnego lekarza o tych
inicjałach. Musiał mieć jakieś lewe interesy! – jego humor automatycznie
zmienił się na pełen ekscytacji.
- Też mam pewną wiadomość. Prezydentowi zależy tylko na
pieniądzach. Cały dzień był u terapeuty. Dzwoniłam tam. To prawda.
- Czyżby jakieś śledztwo? I to bez wujka! Jak możesz?! –
wybuchnął śmiechem. – Aaa, i jeszcze jedno. Na pistolecie zero odcisków.
Wszystko wskazuje na to, że śledztwo zostanie wstrzymane.
- Na pewno nie moje. – puściłam mu oczko i udałam się do
swojego pokoju.
Wieczorem udałam się
w towarzystwie przyjaciół do naszej ulubionej restauracji. Z entuzjazmem
wymienialiśmy się informacjami na temat ostatniego roku. Z przyjemnością
słuchałam każdego słowa, lecz moją uwagę odwróciła nagle brunetka idąca ulicą.
Od razu rozpoznałam w niej Sophie Monroe! Bez wahania wyszłam na dwór,
informując znajomych, że muszę się przewietrzyć. Odczekałam chwilę. Kobieta
ubrana w fioletowy płaszcz szła w kierunku małej, ciemnej uliczki. Po chwili
zastanowienia ruszyłam za nią, starając być jak najbardziej ostrożna. Kobieta
weszła do budynku na zakręcie. Było ciemno. Z trudem odczytałam tabliczkę na
drzwiach: „ Bernard Haden – GINEKOLOG SPECJALISTA”. Wtedy wszystko stało się
jasne! Sekretarka płakała przez ciążę. Zostaje tylko jedno pytanie – kto jest
ojcem?
Wróciłam do lokalu. Przyjaciele zaczęli się o mnie martwić.
Godzinę później Gloria odwoziła mnie do domu. Skorzystałam z okazji.
- Co wiesz na temat Sophie Monroe?
- Czyżby Ci się naraziła? – zachichotała – Sekretarka
prezydenta, miejscowa piękność – prychnęła, pewnie z zazdrości – odrzucała
zaloty mężczyzn, no może tylko do jednego robiła maślane oczka…
- Do kogo? – opowieść robiła się coraz ciekawa.
- Boże, Ana. Jesteś taka sama jak twój wuj! – zaśmiała się –
Cedrica Colloredo… ale nikomu nie mów. Widziałam ich może z dwa razy razem.
Trochę to dziwne, oczywiście, ze względu na rywalizacje z jej szefem. Niektórzy sądzili, że przekazuje mu
informacje, ja jednak wyczułam w tym chemię.
- I nikt nic z tym nie zrobił? – to się wydawało naprawdę
zaskakujące.
- A co mogli ludzie zrobić? Nigdy nie złapano ich na gorącym
uczynku.
Po wczorajszych
zdarzeniach wszystko ułożyło się w jasną całość. Zaraz po śniadaniu udałam się
do ratusza, by porozmawiać szczerze z sekretarką zanim zrobi to policja.
- Dzień dobry, chciałabym z panią porozmawiać. – odparłam,
utrzymując kontakt wzrokowy z brunetką.
- Chyba jednak nie mamy o czym. Przepraszam panią, mam dużo
pracy – na siłę próbowała się mnie pozbyć.
- Jest pani pewna? Woli pani porozmawiać ze mną czy z
policją?
- To nie tak! Ja go nie chcę usuwać! – wyszeptała, a w jej
oczach widać było lęk.
- To może jednak porozmawiamy? – po dziesięciu minutach
znajdowałyśmy się w sali konferencyjnej siedząc naprzeciwko siebie – O co pani
chodzi?
- Czy miała pani romans z panem Colloredo? – szkoda czasu,
na owijanie w bawełnę.
- A co to panią obchodzi? – wybuchła.
- Proszę się nie denerwować. Chcę pani pomóc.
- Mi nie można pomóc. Tak, to prawda.
- Co pani robiła w dniu jego zabójstwa około godziny 14?
- O 13 byłam z nim w tej paskudnej klinice. Chciał mnie zmusić
do aborcji. Z tej strony go nie znałam. Pokłóciliśmy się, ale dałam się
przekonać. Wczoraj jednak odwołałam zabieg.
- Co było potem?
- Rozeszliśmy się. Nawet mnie nie odwiózł… To przecież
zagroziło by jego reputacji. Z jej oczu zaczęły się lać strumienie łez –
Myślałam, że da miastu nadzieję. W rzeczywistości był gorszy niż Moliere. Dałam
się uwieść.
- Czy to pani go zabiła?
- Mimo wszystko go kochałam… Cała się trzęsłam po tym
wszystkim. Nie dałabym rady nacisnąć spustu. Resztę dnia spędziłam u rodziców.
- Czy żona coś podejrzewała?
- Cerdic twierdził, że nie. Ja byłam innego zdania. Wie
pani… hiszpański temperament.
Godzinę później
znajdowałam się w Publicznym Przedszkolu „Ślimaczek”. W mojej głowie narodził
się nowy trop, który postanowiłam sprawdzić.
- Dzień dobry. Jestem Anastasia Allen. Mam do pani pewne
pytanie. – uśmiechnęłam się życzliwie do pani w dyżurce.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- O której pani Colloredo odebrała córkę w poniedziałek?
- Znowu ta nieprzyjemna sprawa… Tego dnia w naszej placówce
odbywał się letni balik. Dzieci biegały w kolorowych ubrankach po salach! Było
cudownie. – uśmiechnęła się, a w jej oczach widać było iskierki – Wszystko
skończyło się koło 13.
- O 13? Czyli wcześniej niż zwykle?
- Tak, a pani Colloredo stawiła się punktualnie.
- Dziękuję! Ta informacja jest bardzo przydatna.
- Ależ nie ma za co, słonko. Pozdrów rodzinę i podziękuj
cioci za przepis na ciasto! – powiedziała z ogromną życzliwością. Opłaca się
mieć sławne nazwisko.
Rozległ się dźwięk
komórki.
- Ana, gdzie Ty się włóczysz? Czekamy z obiadem. –
usłyszałam zatroskany męski głos.
- Spokojnie. Powiedz sierżantowi, że za godzinę ma być pod
domem Colloredów. Zaufaj mi.
- Oj Ana, Ana. Bądź ostrożna.
Wkrótce dojechałam
pod dom denata. Rezydencja wyglądała olśniewająco. Odnowiony pałacyk
prezentował się nieziemsko w otoczeniu drzew. Pełna zmartwień zadzwoniłam do
drzwi.
- Dzień dobry. – otworzyła mi przepiękna kobieta ubrana na
czarno.
- Anastasia Allen. Chciałabym z panią porozmawiać –
niechętnie wpuściła mnie do środka.
- W czym mogę pomóc? – powiedziała, gdy usiadłyśmy w
okazałym salonie.
- Przejdę od razu do konkretów. Wiem wszystko.
- Czy pani sobie ze mnie żartuje? Dopiero co straciłam męża,
kończą nam się środki na życie, córka zaczyna chorować, a pani przychodzi i
rzuca mi oskarżenia. – zaczęła się robić coraz bardziej nerwowa.
- Jeszcze nic pani nie zarzuciłam… Od kiedy pani wie o
romansie męża?
- A co? Może pani jest najnowszą jego zdobyczą? – prychnęła.
- Chcę pani pomóc.
- Nie wierzę od dawna w dobre intencje. Miałam mieć życie
jak w bajce, a mój mąż całkowicie się zmienił przez ten majątek. Do jej oczu napłynęły łzy.
- Czyli pani wie?
- Wiem o wszystkich jego wybrykach, o każdym wydatku. Cele
charytatywne? Dobry żart.
- To pani go zabiła? – na te słowa wybuchła dramatycznym
płaczem.
- Ja… ja… - zaczęła się jąkać – My wszystkie nie
zasłużyłyśmy na takie życie. Ja, Amanda, Sophie… i inne, których imion nie
znam.
- Wiedziała pani o ciąży?
- Ten lekarz to mój cioteczny brat. Nie tylko mój mężuś miał
rodzinę we Francji. On całą agresję przenosił do domu… Miałam dość.
Zaraz po tym wyznaniu do drzwi zapukała policja. Pani Lisa
Colloredo przyznała się do winy.
Tydzień później
lokalne gazety rozpisywały się na temat zbrodni. Żona denata została skazana na
5 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata ze względu na okoliczności
oraz sytuację w domu. Zaraz po rozprawie kobieta wyjechała wraz z córką na
północ Francji.
W sobotę przyszedł do nas sierżant Bonnet. Spędziliśmy
popołudnie na grillowaniu.
- Nie doceniałem cię Anastasio, przepraszam. – odparł
skruszony.
- Nic się nie stało. Rozwiązywanie zagadek to czysta
przyjemność. – uśmiechnęłam się życzliwie.
- Zostaje teraz tylko jedno pytanie. Kto zostanie nowym
kandydatem? – odparł
-
Jak to kto?
Ja! – odparł rozbawiony wujek.
Natalia Echaust
Subskrybuj:
Posty (Atom)