wtorek, 25 marca 2014

Fontanna

Z pozoru spokojny wieczór. Jednak późniejsze wydarzenia sprawiły, że mieszkańcy miasteczka Bideford na długo go zapamiętają.
John siedział na fotelu wsłuchując się w odgłosy starego domu. Ciszę przerwał odgłos strzału z pistoletu dochodzący z okolicy placu Nantwich. Szybko zerwał się z fotela i popędził w tamte miejsce. Na miejscu ujrzał tłum gapiów. Tworzyli koło wokół czegoś. John podszedł do nich i ujrzał martwą panią Smith, leżącą we fontannie. Woda była czerwona od krwi. Jako najbardziej znany detektyw w hrabstwie uznał, że musi znaleźć zabójcę. Kiedy podszedł do zamordowanej kobiety zauważył, że została postrzelona w głowę. Na szyi miała duży, czerwony ślad od uderzenia jakimś tępym przedmiotem. Na kołnierzu była ubrudzona od czegoś, co wyglądało na beżową farbę. Wyglądało na to, że pani Smith została zaatakowana i zamordowana z zaskoczenia. Po paru minutach przybyło pogotowie, aby zabrać ciało. Po tym wydarzeniu John nie mógł spać. Rozmyślał całą noc, kto mógłby coś wiedzieć.
Godzina 7:00. John pośpiesznie szedł do domu męża zamordowanej kobiety. Zapukał do drzwi. Po paru sekundach otworzyła je młoda kobieta.
- Witam. Detektyw John Bellow. Mógłbym wejść i porozmawiać?
Kobieta tylko skinęła głową i odsunęła się od drzwi. Salon był skromnie umeblowany. Cztery krzesła, sofa, kredens i duży stół. W pokoju obok siedział pan Smith. Widać było, że jest przybity przez ostatnie wydarzenia. John podszedł do niego podał rękę i usiadł na krześle naprzeciwko niego.
- Witam panie Smith. Nazywam się Bellow. Jestem detektywem i chciałbym z panem porozmawiać.
Mężczyzna nawet nie podniósł głowy.
- Czy pana żona ostatnio kłóciła się z kimś? Może z panem?
- Z żoną rzadko się kłóciliśmy. Zawsze staraliśmy się spokojnie rozwiązywać problemy.
-Dobrze, ale czy widział lub słyszał pan, żeby żona kłóciła się z kimś?
- Rano, kiedy to się zdarzyło, słyszałem jak krzyczała na jakiegoś mężczyznę. Z tego co usłyszałem, to pracuje w barze dwie ulice dalej.
John podziękował za rozmowę, wstał i powiedział, że obieca znaleźć zabójcę. Szybkim krokiem udał się do wskazanego baru. Dochodziła 9, dlatego bar na razie świecił pustkami. Za ladą stał młody chłopak. John podszedł do niego.
- Dzień dobry. Jestem Bellow i zajmuję się sprawą pani Smith. Czy mógłbym porozmawiać?
- Dobrze. Sam chciałbym się dowiedzieć, kto mógł zrobić coś takiego.
- Podobno wczoraj rano kłócił się pan z p. Smith.
- Tak. Trudno mi o tym mówić. Byłem jej kochankiem. Poszedłem do niej i chciałem porozmawiać. Zaczęła na mnie krzyczeć, a potem poszliśmy do jednej z bocznych uliczek. Wyjaśniliśmy sobie, że nie możemy być razem i rozeszliśmy się. To tyle.
- Czy mąż panie Smith wiedział o tym?
- Z tego ci mi wiadomo, to nie.
- Czy na pewno nikogo pan nie podejrzewa?
- Nie
- W takim razie dziękuje za rozmowę i do zobaczenia.
John wyszedł z baru popychając skrzypiące drzwi. Ludzie zaczęli wychodzić z domów, ponieważ na ulicach stało się głośniej. Dochodziły odgłosy stukania końskich kopyt o wybrukowane ulice. Stanął przy drzwiach i oparł się o ścianę baru. Nic nie przychodziło mu do głowy. Zdecydował się poszukać śladów koło fontanny, w której znaleziono ciało pani Smith. Po 10 minutach był na miejscu. Kiedyś na jej brzegu siedziało mnóstwo dzieci, a kilka metrów dalej na ławkach siedzieli ich rodzice, co chwile spoglądając na swoją pociechę. Gdy musieli już iść, rodzice pozwalali im na wrzucenie monety na szczęście. Teraz nikt na niej nie siedział. Ludzie patrzyli na nią jak na coś obrzydliwego. Bali się jej nawet dotknąć, jakby myśleli, że przejdzie na nich jakiś urok. John stanął przy miejscu, w którym niecałe 15 godzin temu leżała pani Smith. Po kilku minutach wpatrywania się w fontannę doszedł do wniosku, że nie widzi nic podejrzanego. Obrócił się na pięcie i powolnym krokiem poszedł do domu.
Następnego dnia zdecydował porozmawiać z kobietą, która otworzyła mu drzwi u pana Smith’a . Ubrał się i wyszedł. Po kilku chwilach znalazł się pod domem. Kiedy chciał zapukać do drzwi, usłyszał krzyki. Wyglądało na to, że pan Smith kłóci się z tą kobietą. Z usłyszanej kłótni John wywnioskował, że owa kobieta to siostra pani Smith i nazywa się Diana. John podszedł do okna z tyłu domu. Ukradkiem spojrzał przez okno i spostrzegł Dianę. Widać było, że jest zła. Wzięła do ręki pędzel i zaczęła malować jakąś figurę stojącą w rogu pokoju. Rzeźba miała ten sam beżowy kolor, co farba na kołnierzu pani Smith. Kobieta coś krzyknęła i wyszła z pokoju. John został przy oknie. Po chwili zobaczył coś nieoczekiwanego. Diana prowadziła pana Smith’a przez pokój z nożem w ręku. Groziła mu, że jeśli spróbuje uciec, to go zabije. John postanowił działać. Szybko pobiegł do wejściowych drzwi i wbiegł do środka. Drzwi za nim powoli się zamknęły. W domu było dziwnie cicho. Powoli stawiając kroki podszedł do drzwi pokoju, w którym widział pana Smith’a. Powoli otworzył drzwi i zobaczył leżącego mężczyznę z nożem w nodze. John uklękł przy nim i chciał mu pomóc wyciągnąć nóż. Mężczyzna rozszerzył oczy, zaczął bełkotać i uniósł rękę, wskazując palcem za John’a. Nie zdążył się obrócić, aby zobaczyć, o co mu chodziło. Poczuł tylko, jak ktoś uderza go w tył głowy, i że traci przytomność.
John obudził się w czymś, co wyglądało na szopę. Był związany i obolały. Nad nim stała Diana. Poprawiała więzy i upewniała się, że uwolnienie się z nich będzie niemożliwe.
- Dlaczego to robisz? Co zrobiła ci pani Smith?
- Zabrała kogoś najważniejszego w moim życiu.
Z dziwnym zadowoleniem na twarzy odwróciła się i otworzyła drzwi. John słyszał, jak zamyka je na klucz. W ciągu kilku chwil zrozumiał, o co w tym wszystkim chodzi. Diana była zakochana w panu Smith’ie  i miała za złe siostrze, że to ona z nim jest. Myślała, że po tym jak ją zabije, będzie go miała tylko dla siebie. Pan Smith próbował uciec, dlatego go zraniła. Nie chciała go zabić, tylko unieruchomić. John spojrzał w okno i zauważył, że jest już ciemno. Musiał leżeć w szopie kilka godzin. Ręce i nogi zaczęły już cierpnąć. Nie mógł wziąć pełnego oddechu, ponieważ liny mocno ściskało mu klatkę piersiową. Zrozumiał, że nie utrzyma świadomości długo w takim stanie, dlatego musi się uwolnić jak najszybciej. Starał się wstać ale nogi powoli odmawiały mu posłuszeństwa. Oddech był coraz płytszy. Przed oczami robiło się coraz ciemniej. Kątem oka zauważył skrzynkę na narzędzia pod stolikiem. Podczołgał się do niej i otworzył zębami wieko. Było puste. John był załamany. Obrócił się na plecy i szukał kolejnych ostrych przedmiotów, aby móc przeciąć liny. Spostrzegł nożyce do żywopłotu na stoliku. Kopnął w stolik, nożyce spadły John’owi na nogę i wbiły się w kostkę. John krzyknął z bólu. Robił się coraz słabszy. Wiedział, że ma mało czasu. Nożyce zahaczył o wystający gwóźdź i wyciągnął je z rany. Noga zaczęła obficie krwawić. John podczołgał się do nich i zaczął ciąć liny. Po kilku chwilach lina nie wytrzymała i John mógł się z nich wydostać. W końcu mógł porządnie wziąć oddech. Wybił szybę i wyszedł na zewnątrz. Wyszedł na ulice i chciał kogoś zaczepić. Nikt nie chodził po ulicy w tych godzinach. Zapukał do drzwi sąsiadki. Gdy otworzyła drzwi, przeraziła się, w jakim stanie. John powiedział jej, aby zadzwoniła po policję. Sam postanowił pomóc panu Smith’owi. Kulejąc wszedł do domu. Zauważył, że wszystkie drzwi były pozamykane. Powoli zaczął otwierać je, aby odnaleźć pana Smith’a. W końcu odnalazł go w kuchni. Siedział związany na krześle. John otworzył szufladę, wyjął nóż i razciął więzy. Powoli, starając się nie wydawać żadnych odgłosów szli w stronę drzwi. Nagle John zauważył błysk po prawej stronie. Instynktownie odsunął się do tylu. Tuż przed jego oczami przeleciał nóż, który wbił się w ścianę. Diana chciała się na niego rzucić, jednak John odepchnął ją. Wykorzystując chwile zaciągnął pana Smita ‘a  do kuchni, zamknął drzwi i podstawił pod nie stół. W oddali słychać było syreny policyjne. Wiedział, że ten koszmar będzie trwał już niedługo. Diana przez kilka sekund dobijała się do drzwi, lecz po tym czasie nie wiadomo, czemu przestała. John myślał, że zaczęła uciekać, ponieważ usłyszał otwierane drzwi. Wozy policyjne podjechały pod dom. W tym samym momencie Diana wybiła szybę w oknie i weszła do kuchni. Z nożycami rzuciła się na mężczyzn. W tym czasie policjanci dobijali się do drzwi. John odsunął się. Diana wpadła na stół i przewróciła go. Odblokowała drzwi i policjanci weszli do środka. Szybko rozbroili kobietę i założyli jej kajdanki. John wiedział, że to już koniec. Razem z panem Smith’em został przewieziony do szpitala w centrum miasta. Ostatnie co pamiętał, to syrenę karetki, w której jechał.
Miesiąc później John leżał na kanapie i pocierał bliznę na nodze wspominając tamte wydarzenia. Sam prezydent uhonorował go nagrodą za wyczyn, którego dokonał tamtego dnia. Miejscowa agencja detektywistyczna zaoferowała mu dobrze płatna posadę. Życie Johna całkowicie się zmieniło po tamtych wydarzeniach.
Przemysław Roszak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz