Z
pozoru spokojny wieczór. Jednak późniejsze wydarzenia sprawiły, że mieszkańcy
miasteczka Bideford na długo go zapamiętają.
John
siedział na fotelu wsłuchując się w odgłosy starego domu. Ciszę przerwał odgłos
strzału z pistoletu dochodzący z okolicy placu Nantwich. Szybko zerwał się z
fotela i popędził w tamte miejsce. Na miejscu ujrzał tłum gapiów. Tworzyli koło
wokół czegoś. John podszedł do nich i ujrzał martwą panią Smith, leżącą we
fontannie. Woda była czerwona od krwi. Jako najbardziej znany detektyw w
hrabstwie uznał, że musi znaleźć zabójcę. Kiedy podszedł do zamordowanej
kobiety zauważył, że została postrzelona w głowę. Na szyi miała duży, czerwony
ślad od uderzenia jakimś tępym przedmiotem. Na kołnierzu była ubrudzona od
czegoś, co wyglądało na beżową farbę. Wyglądało na to, że pani Smith została
zaatakowana i zamordowana z zaskoczenia. Po paru minutach przybyło pogotowie,
aby zabrać ciało. Po tym wydarzeniu John nie mógł spać. Rozmyślał całą noc, kto
mógłby coś wiedzieć.
Godzina
7:00. John pośpiesznie szedł do domu męża zamordowanej kobiety. Zapukał do
drzwi. Po paru sekundach otworzyła je młoda kobieta.
- Witam. Detektyw John Bellow. Mógłbym wejść i porozmawiać?
Kobieta tylko
skinęła głową i odsunęła się od drzwi. Salon był skromnie umeblowany. Cztery
krzesła, sofa, kredens i duży stół. W pokoju obok siedział pan Smith. Widać
było, że jest przybity przez ostatnie wydarzenia. John podszedł do niego podał
rękę i usiadł na krześle naprzeciwko niego.
- Witam panie
Smith. Nazywam się Bellow. Jestem detektywem i chciałbym z panem porozmawiać.
Mężczyzna nawet nie
podniósł głowy.
- Czy pana żona
ostatnio kłóciła się z kimś? Może z panem?
- Z żoną rzadko się
kłóciliśmy. Zawsze staraliśmy się spokojnie rozwiązywać problemy.
-Dobrze, ale czy
widział lub słyszał pan, żeby żona kłóciła się z kimś?
- Rano, kiedy to
się zdarzyło, słyszałem jak krzyczała na jakiegoś mężczyznę. Z tego co
usłyszałem, to pracuje w barze dwie ulice dalej.
John podziękował za
rozmowę, wstał i powiedział, że obieca znaleźć zabójcę. Szybkim krokiem udał
się do wskazanego baru. Dochodziła 9, dlatego bar na razie świecił pustkami. Za
ladą stał młody chłopak. John podszedł do niego.
- Dzień dobry.
Jestem Bellow i zajmuję się sprawą pani Smith. Czy mógłbym porozmawiać?
- Dobrze. Sam chciałbym
się dowiedzieć, kto mógł zrobić coś takiego.
- Podobno wczoraj
rano kłócił się pan z p. Smith.
- Tak. Trudno mi o
tym mówić. Byłem jej kochankiem. Poszedłem do niej i chciałem porozmawiać.
Zaczęła na mnie krzyczeć, a potem poszliśmy do jednej z bocznych uliczek.
Wyjaśniliśmy sobie, że nie możemy być razem i rozeszliśmy się. To tyle.
- Czy mąż panie
Smith wiedział o tym?
- Z tego ci mi
wiadomo, to nie.
- Czy na pewno
nikogo pan nie podejrzewa?
- Nie
- W takim razie
dziękuje za rozmowę i do zobaczenia.
John wyszedł z baru
popychając skrzypiące drzwi. Ludzie zaczęli wychodzić z domów, ponieważ na
ulicach stało się głośniej. Dochodziły odgłosy stukania końskich kopyt o
wybrukowane ulice. Stanął przy drzwiach i oparł się o ścianę baru. Nic nie
przychodziło mu do głowy. Zdecydował się poszukać śladów koło fontanny, w
której znaleziono ciało pani Smith. Po 10 minutach był na miejscu. Kiedyś na
jej brzegu siedziało mnóstwo dzieci, a kilka metrów dalej na ławkach siedzieli
ich rodzice, co chwile spoglądając na swoją pociechę. Gdy musieli już iść,
rodzice pozwalali im na wrzucenie monety na szczęście. Teraz nikt na niej nie
siedział. Ludzie patrzyli na nią jak na coś obrzydliwego. Bali się jej nawet
dotknąć, jakby myśleli, że przejdzie na nich jakiś urok. John stanął przy
miejscu, w którym niecałe 15 godzin temu leżała pani Smith. Po kilku minutach
wpatrywania się w fontannę doszedł do wniosku, że nie widzi nic podejrzanego.
Obrócił się na pięcie i powolnym krokiem poszedł do domu.
Następnego dnia
zdecydował porozmawiać z kobietą, która otworzyła mu drzwi u pana Smith’a .
Ubrał się i wyszedł. Po kilku chwilach znalazł się pod domem. Kiedy chciał
zapukać do drzwi, usłyszał krzyki. Wyglądało na to, że pan Smith kłóci się z tą
kobietą. Z usłyszanej kłótni John wywnioskował, że owa kobieta to siostra pani
Smith i nazywa się Diana. John podszedł do okna z tyłu domu. Ukradkiem spojrzał
przez okno i spostrzegł Dianę. Widać było, że jest zła. Wzięła do ręki pędzel i
zaczęła malować jakąś figurę stojącą w rogu pokoju. Rzeźba miała ten sam beżowy
kolor, co farba na kołnierzu pani Smith. Kobieta coś krzyknęła i wyszła z
pokoju. John został przy oknie. Po chwili zobaczył coś nieoczekiwanego. Diana
prowadziła pana Smith’a przez pokój z nożem w ręku. Groziła mu, że jeśli
spróbuje uciec, to go zabije. John postanowił działać. Szybko pobiegł do
wejściowych drzwi i wbiegł do środka. Drzwi za nim powoli się zamknęły. W domu
było dziwnie cicho. Powoli stawiając kroki podszedł do drzwi pokoju, w którym
widział pana Smith’a. Powoli otworzył drzwi i zobaczył leżącego mężczyznę z
nożem w nodze. John uklękł przy nim i chciał mu pomóc wyciągnąć nóż. Mężczyzna
rozszerzył oczy, zaczął bełkotać i uniósł rękę, wskazując palcem za John’a. Nie
zdążył się obrócić, aby zobaczyć, o co mu chodziło. Poczuł tylko, jak ktoś
uderza go w tył głowy, i że traci przytomność.
John
obudził się w czymś, co wyglądało na szopę. Był związany i obolały. Nad nim
stała Diana. Poprawiała więzy i upewniała się, że uwolnienie się z nich będzie
niemożliwe.
-
Dlaczego to robisz? Co zrobiła ci pani Smith?
-
Zabrała kogoś najważniejszego w moim życiu.
Z
dziwnym zadowoleniem na twarzy odwróciła się i otworzyła drzwi. John słyszał,
jak zamyka je na klucz. W ciągu kilku chwil zrozumiał, o co w tym wszystkim
chodzi. Diana była zakochana w panu Smith’ie
i miała za złe siostrze, że to ona z nim jest. Myślała, że po tym jak ją
zabije, będzie go miała tylko dla siebie. Pan Smith próbował uciec, dlatego go
zraniła. Nie chciała go zabić, tylko unieruchomić. John spojrzał w okno i
zauważył, że jest już ciemno. Musiał leżeć w szopie kilka godzin. Ręce i nogi
zaczęły już cierpnąć. Nie mógł wziąć pełnego oddechu, ponieważ liny mocno
ściskało mu klatkę piersiową. Zrozumiał, że nie utrzyma świadomości długo w
takim stanie, dlatego musi się uwolnić jak najszybciej. Starał się wstać ale
nogi powoli odmawiały mu posłuszeństwa. Oddech był coraz płytszy. Przed oczami
robiło się coraz ciemniej. Kątem oka zauważył skrzynkę na narzędzia pod
stolikiem. Podczołgał się do niej i otworzył zębami wieko. Było puste. John był
załamany. Obrócił się na plecy i szukał kolejnych ostrych przedmiotów, aby móc
przeciąć liny. Spostrzegł nożyce do żywopłotu na stoliku. Kopnął w stolik,
nożyce spadły John’owi na nogę i wbiły się w kostkę. John krzyknął z bólu.
Robił się coraz słabszy. Wiedział, że ma mało czasu. Nożyce zahaczył o
wystający gwóźdź i wyciągnął je z rany. Noga zaczęła obficie krwawić. John
podczołgał się do nich i zaczął ciąć liny. Po kilku chwilach lina nie
wytrzymała i John mógł się z nich wydostać. W końcu mógł porządnie wziąć
oddech. Wybił szybę i wyszedł na zewnątrz. Wyszedł na ulice i chciał kogoś
zaczepić. Nikt nie chodził po ulicy w tych godzinach. Zapukał do drzwi
sąsiadki. Gdy otworzyła drzwi, przeraziła się, w jakim stanie. John powiedział
jej, aby zadzwoniła po policję. Sam postanowił pomóc panu Smith’owi. Kulejąc
wszedł do domu. Zauważył, że wszystkie drzwi były pozamykane. Powoli zaczął
otwierać je, aby odnaleźć pana Smith’a. W końcu odnalazł go w kuchni. Siedział
związany na krześle. John otworzył szufladę, wyjął nóż i razciął więzy. Powoli,
starając się nie wydawać żadnych odgłosów szli w stronę drzwi. Nagle John
zauważył błysk po prawej stronie. Instynktownie odsunął się do tylu. Tuż przed
jego oczami przeleciał nóż, który wbił się w ścianę. Diana chciała się na niego
rzucić, jednak John odepchnął ją. Wykorzystując chwile zaciągnął pana Smita
‘a do kuchni, zamknął drzwi i podstawił
pod nie stół. W oddali słychać było syreny policyjne. Wiedział, że ten koszmar
będzie trwał już niedługo. Diana przez kilka sekund dobijała się do drzwi, lecz
po tym czasie nie wiadomo, czemu przestała. John myślał, że zaczęła uciekać,
ponieważ usłyszał otwierane drzwi. Wozy policyjne podjechały pod dom. W tym
samym momencie Diana wybiła szybę w oknie i weszła do kuchni. Z nożycami
rzuciła się na mężczyzn. W tym czasie policjanci dobijali się do drzwi. John
odsunął się. Diana wpadła na stół i przewróciła go. Odblokowała drzwi i
policjanci weszli do środka. Szybko rozbroili kobietę i założyli jej kajdanki.
John wiedział, że to już koniec. Razem z panem Smith’em został przewieziony do
szpitala w centrum miasta. Ostatnie co pamiętał, to syrenę karetki, w której
jechał.
Miesiąc
później John leżał na kanapie i pocierał bliznę na nodze wspominając tamte
wydarzenia. Sam prezydent uhonorował go nagrodą za wyczyn, którego dokonał
tamtego dnia. Miejscowa agencja detektywistyczna zaoferowała mu dobrze płatna
posadę. Życie Johna całkowicie się zmieniło po tamtych wydarzeniach.
Przemysław Roszak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz