Jubiler Antoni Lipiński był w doskonałym nastroju. Właśnie
przed chwilą wrócił z żoną i młodszym synem z zimowych ferii w Szwajcarii.
Szkoda, że starszy nie mógł pojechać z nimi, ale akurat miał sesję
egzaminacyjną na studiach. Antoni cieszy się już na jutrzejszy powrót do pracy.
Jego salon jubilerski jest już znany w całym mieście i przynosi coraz większe
dochody. A przecież początki nie były łatwe. Malutki sklepik, nieduży wybór
towaru i niewielu klientów. Większość wolała kupować biżuterię u konkurencji, w
znanym wszystkim od lat salonie braci Zychów. Teraz jest zupełnie na odwrót, a
Zychowie z zawiści nie mogą na niego patrzeć.
Z tych
wspomnień wyrwał Antoniego dźwięk jego telefonu komórkowego. Szybko uśmiech
zniknął z twarzy jubilera. Dzwonił policjant z informacją, że w jego salonie
było włamanie i skradziono niezwykle cenną bransoletę z szafirami. Po chwili
był już na miejscu przestępstwa. Ze zdumieniem patrzył na pustą gablotę. Nie
było żadnych śladów włamania. Gablota nie była uszkodzona. To samo z drzwiami.
Złodziej musiał doskonale znać się na jubilerskich zabezpieczeniach. Czy to
możliwe, żeby Zychowie z zazdrości posunęli się do przestępstwa? Podzielił się
swoimi obawami z policjantem. Ten miał jeszcze do niego kilka pytań, po których
mu podziękował i odjechał. Antoni, zrezygnowany wrócił do domu. W domu, zarówno
żona, jak i synowie, próbowali go pocieszyć mówiąc, że policjanci na pewno
znajdą złodzieja, a skradzione szafiry wrócą do salonu. Mężczyzna jednak nie
bardzo w to wierzył. Wiedział, że jego konkurenci są sprytni, mają doskonałe
kontakty i na pewno pozbyli się już bransolety i to z niezłym zyskiem. Mijały
kolejne dni, niestety w śledztwie nie było żadnych postępów. Antoni był coraz
bardziej przekonany, że złodziejami są Zychowie. Nie mógł znieść ich kpiących
uśmiechów, kiedy przypadkowo się spotykali. Ale niczego nie mógł im udowodnić.
Powoli pogodził się ze swoją stratą.
Jakież
było jego zdziwienie, kiedy otrzymał informację z policji, że szafirowa
bransoleta została odnaleziona u pasera, a dzięki jego zeznaniom zatrzymano
sprawcę. Antoni w radosnym nastroju udał się na posterunek policji. Nie miał
żadnych wątpliwości, to na pewno były szafiry, które skradziono z jego salonu.
Z satysfakcją pomyślał, że przestępcy wreszcie poniosą zasłużoną karę. Zapytał
więc policjanta, czy naprawdę zatrzymano Zychów. Odpowiedź powaliła go z nóg.
Naprawdę zatrzymano sprawcę. Niestety, nie był nim żaden z braci Zychów.
Sprawcą okazał się jego starszy syn.
Marcin Szymaniak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz