Koniec czerwca. Na dziedzińcu
uniwersytetu wydziału
weterynarii zgromadziła
się grupka
studentów z pierwszego roku. Między innymi wyróżniający się Antek, spokojny, cichy ale
za to umiejący
dostosować się do ogółu. Każdy ze zgromadzonych ma swój sposób na spędzenie wakacji, jedni
niestety będą poprawiać sesję, inni natomiast wyjadą, a jeszcze inni, tak jak mój bohater będą pracować. Tomek, kolega Antka ze
studiów,
który
jest na trzecim roku, załatwił młodszemu koledze pracę jako pomocnik weterynarza w
pobliskim schronisku dla zwierząt.
Pierwsze dni w
pracy mijały Antkowi szybko. Zajmowanie
się zwierzętami mojemu bohaterowi
sprawiało
przyjemność: karmił
je, sprzątał boksy, czasami zabierał na spacer, aby oswajały się ludźmi - potencjalnymi przyszłymi właścicielami. Asystował także przy sterylizacji kotów i psów. Niekiedy do schroniska
przywożono wygłodzone, chore , bite,
wystraszone i pogryzione zwierzęta.
Wtedy Antek ruszał
do akcji: najpierw uspakajał
podopiecznych, a potem powoli oglądał i opatrywał rany. I tak studentowi mijały dni. Minął lipiec i połowa sierpnia.
W upalny środowy
dzień jak
zwykle Antek wybrał
się do pracy. Właśnie wtedy do schroniska przywieziono
młodego
owczarka niemieckiego oraz małego
spaniela. Obydwa psy były
spokojne, nieagresywne, jednak rany, które widniały
na ich sierści świadczyły o tym, że dużo przeszły.
Antek zastanawiał się,
czy ktoś je
specjalnie wyrzucił,
czy może uciekły. Przecież jest czas wakacji, a zwierzęta w domu to jednak obowiązek.
Antek jak zwykle chciał się zająć pieskami, jednak weterynarz
schroniska oświadczył, że Tomek i on zaopiekują się zwierzętami. Student pierwszego
roku nie zdziwił
się taką postawą weterynarza, ponieważ nieraz tak robił.
Po dwóch tygodniach Antek zapytał Tomka jak czują się te dwa pieski? Kolega odparł, że
przechodzą
kwarantannę i
nie wolno do nich wchodzić.
Kwarantanna odbywała
się w innym
budynku, blisko gabinetu weterynarza i sali operacyjnej. Pomocnik weterynarza
martwił się o swoje pieski - Lorda i
Dianę, bo tak
postanowił je
nazwać.
Postanowił,
mimo zakazu, wejść
i odwiedzić je,
zobaczyć, czy
rany się goją, lecz zdał sobie sprawę, że musi to zrobić, kiedy nikogo nie będzie.
Po południu,
kiedy weterynarz i Tomek zaczęli
się szykować do domu Antek udawał, że ma jeszcze dużo pracy. Tomek wychodząc spojrzał na kolegę z pierwszego roku i się zapytał.
-Ej,
ty nie idziesz do domu?
Antek trochę się
wzdrygnął, ale
natychmiast się
uspokoił i łagodnym głosem, jak to miał w zwyczaju, odpowiedział:
-
Nie, jeszcze mam tyle roboty z tymi kojcami...
Gdy Tomek wraz z weterynarzem wsiedli do
samochodu i odjechali, natychmiast zostawił swoją
pracę i
skierował się ku budynkowi, gdzie psy
przechodziły
kwarantannę.
Kiedy wszedł do
budynku, wszystko wydawało
w porządku, w
boksach były
psy, jednak były
one jakieś
dziwne, obce, jedne spały,
inne piszczały...
W ogóle
nie reagowały
na obecność człowieka. Były obojętne, oczy miały zamglone. Nagle Antek uświadomił sobie, że w żadnym boksie nie ma Lorda
ani Diany. Nerwowo zaczął
szukać, otworzył następne drzwi, i to, co zobaczył, aż go zwaliło z nóg. Jego pieski były w klatkach tak małych, że owczarek niemiecki ledwo
co w niej się mieścił. Antek podszedł do klatki, otworzył ją i chciał, aby Lord wyszedł, lecz on był jakby nieobecny. Student
zaczął do niego
mówić, głaskać, nic to jednak nie pomogło, więc postanowił wyciągnąć psa na siłę, jednak jego ciało było wiotkie, tak jakby sparaliżowane. Antek zaczął uważnie oglądać psa i zauważył wenflon. Podbiegł do klatki Diany, ona również go miała. W mig zrozumiał co się dzieje: „Testują na psach jakieś leki!!!” - zawołał.
Antek był
tak zmartwiony stanem swoich podopiecznych, że postanowił zostać
z nimi na noc. Głaskał je, mówił do nich, nawet nie
spostrzegł, jak
zaczęło robić się jasno. Nagle usłyszał, że ktoś otwiera drzwi wejściowe. Zamarł, jednak szybko się ocknął i schował za szafkami tak, aby móc obserwować. Co zobaczył? Aż nim wstrząsnęło! Jego kolega Tomek wraz z
weterynarzem przynieśli
jakiegoś
biedaka z boksów obok i zaczęli mu wstrzykiwać jakieś
świństwo. Potem kolejną dawkę, i kolejną, aż pies zdechł. Na początku pies był obojętny, potem zwiotczały, nie mógł utrzymać się na łapach, a następnie zeszedł z tego świata. Antek był tak wściekły, że chciał się ujawnić, wykrzyczeć im, że są mordercami a nie
weterynarzami. A to, co robią,
nie ma nic wspólnego z tym zawodem. W ostatniej chwili się powstrzymał. Za szafą spędził cały dzień i modlił się, aby żaden inny już pies, zwłaszcza jego Lord i Diana,
nie podzieliły
losu tego biedaka. Widział
jeszcze jak Tomek zabiera martwego psa i wywozi do utylizacji. Kiedy wszyscy
wyjechali, Antek wyszedł
z kryjówki, pożegnał się z Lordem i Dianą. Obiecał, że tego tak nie zostawi i będzie o nich walczył, nie pozwoli, aby w ten
sposób
zdechły.
Student wychodząc z schroniska miał już plan: powiadomi policję, co tutaj się dzieje, powie na uczelni
kolegom i koleżankom.
Nie ujdzie im to na sucho! Nie tylko pieniądze się
liczą w życiu! Owszem, są ważne, ale nie najważniejsze. Tak myśląc dojechał do akademika. W domu
studenckim współlokatorzy zamartwiali się, gdzie był zeszłej nocy. On jednak
odpowiedział, że musiał zostać w schronisku. Gdy już ochłonął i oswoił się z tym, co zobaczył, zaczął działać. Poszedł do pokoju na drugim piętrze. W tym pokoju mieszkała jego przyjaciółka Danka. Opowiedział jej o tym, co widział w schronisku. Jego przyjaciółka jako studentka pierwszego
roku weterynarii nie mogła
w to uwierzyć.
Zaczęli razem
obmyślać, jak złapać ich na gorącym uczynku, ponieważ ona teraz jako świadek mogła zeznawać przeciwko Tomkowi oraz
weterynarzowi. Na drugi dzień
Antek wraz z Danką
wczesnym rankiem przybyli do schroniska. Studentka ukryła się za szafą, tak jak Antek poprzedniego
dnia. W tym czasie Antek udawał,
że jest zajęty pracą przy boksach. Do schroniska
przybyli weterynarz wraz z Tomkiem i razem poszli do budynku, gdzie znajdowały się psy i „niby przechodziły kwarantannę”. Po pół godzinie weszli i zaczęli jak zwykle testować leki na biednych zwierzętach. Dziewczyna siedziała jak trusia za szafą, serce waliło jej tak mocno, iż wydawało się, że zaraz usłyszą ją i znajdą. W tym czasie wszedł Antek i bez ogródek wykrzykiwał, że pójdzie na policję i opowie, co tutaj się wyprawia. Weterynarz zaczął się szamotać ze studentem, a Tomek mu
pomagał. Antek
w pewnym momencie stracił
równowagę i upadł, wtedy Tomek przytrzymał go a weterynarz wbił strzykawkę ze świństwem w ramię Antka. Po chwili uspokoił się, wiec Tomek go puścił, a weterynarz wbił wenflon w nadgarstek i
podawał kolejne
dawki. Tomek znieruchomiał.
-Panie doktorze, co pan robi? Przecież taka dawka go zabije! Lekarz odpowiedział: - I o to chodzi, nie ma świadków, nie ma sprawy, bądź cicho, bo taki sam los spotka
i ciebie.
Danka siedząc za szafą
ledwo się
powstrzymywała
od płaczu,
ponieważ
wszystko słyszała! Bała się i siedziała cichutko.
Tomek z
weterynarzem myśląc, że Antek nie żyje, zabrali jego ciało i wrzucili do boksu, gdzie
był bardzo
agresywny doberman. Pies początkowo
szarpał ciałem Antka i wbijał kły w ciało nieprzytomnego studenta.
Jednak kiedy nie wyczuł
żadnej reakcji
ze strony przeciwnika, odpuścił sobie dalszą szarpaninę. Położył się przy ciele studenta i czekał na jakikolwiek ruch z jego
strony.
Dziewczyna umierając ze strachu za szafą siedział tak długo, aż straciła rachubę czasu. Wyszła z ukrycia dopiero wtedy,
gdy była w stu
procentach pewna, że
nikogo nie ma. Poszła
do biura weterynarza, a stamtąd
zadzwoniła na
policję. Kiedy
policja przyjechała, na terenie schroniska był tylko jeden pracownik - stróż. Danka opowiedziała funkcjonariuszom
wszystko wraz ze szczegółami. Policjanci zaczęli zabezpieczać dowody przeciwko Tomkowi,
jak i weterynarzowi oraz szukali ciała
Antka. Po kilku minutach odnaleźli
ciało studenta,
ale nie ryzykowali wejścia
do kojca, gdyż
był tam bardzo
agresywny pies, dlatego czekali, aż
przyjedzie policyjny weterynarz i uśpi
dobermana. Pies został
uśpiony na 1
godzinę, ten
czas wystarczył
na wyjęcie ciała Antka. Jakie zdziwienie
ogarnęło
funkcjonariuszy, kiedy chłopak
zaczął cichutko
pojękiwać. Danka była zszokowana, a zarazem szczęśliwa, że Antek żyje.
Rano policja aresztowała Tomka i weterynarza.
Postawiono im zarzuty usiłowania
zabójstwa
oraz znęcanie
się nad zwierzętami.
W szpitalu Antek
szybko wracał
do zdrowia, złożył oskarżające zeznania, które obciążyły Tomka i weterynarza. Danka natomiast
codziennie przychodziła
do szpitala i zdawała
relację z tego,
jak Lord i Diana się
czują. Uczą się na nowo zaufać człowiekowi.
Adrianna Stachowiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz