wtorek, 25 marca 2014

Schronisko

                                                Koniec czerwca. Na dziedzińcu uniwersytetu wydziału weterynarii zgromadziła się grupka studentów z pierwszego roku. Między innymi wyróżniający się Antek, spokojny, cichy ale za to umiejący dostosować się do ogółu. Każdy ze zgromadzonych ma swój sposób na spędzenie wakacji, jedni niestety będą poprawiać sesję, inni natomiast wyjadą, a jeszcze inni, tak jak mój bohater będą pracować. Tomek, kolega Antka ze studiów, który jest na trzecim roku, załatwił młodszemu koledze pracę jako pomocnik weterynarza w pobliskim schronisku dla zwierząt.                                                                                                                                                                                                                                                                          
                               Pierwsze dni w pracy  mijały Antkowi szybko. Zajmowanie się zwierzętami mojemu bohaterowi sprawiało przyjemność:  karmił je, sprzątał boksy, czasami zabierał na spacer, aby oswajały się ludźmi - potencjalnymi przyszłymi właścicielami. Asystował także przy sterylizacji kotów i psów. Niekiedy do schroniska przywożono wygłodzone, chore , bite, wystraszone i pogryzione zwierzęta. Wtedy Antek ruszał do akcji: najpierw uspakajał podopiecznych, a potem powoli oglądał i opatrywał rany. I tak studentowi mijały dni. Minął lipiec i połowa sierpnia.
W upalny środowy dzień jak zwykle Antek wybrał się do pracy. Właśnie wtedy do schroniska przywieziono młodego owczarka niemieckiego oraz małego spaniela. Obydwa psy były spokojne, nieagresywne, jednak rany, które widniały na ich sierści świadczyły o tym, że dużo przeszły.
Antek zastanawiał się, czy ktoś je specjalnie wyrzucił, czy może uciekły. Przecież jest czas wakacji, a zwierzęta w domu to jednak obowiązek.
Antek jak zwykle chciał się zająć pieskami, jednak weterynarz schroniska oświadczył, że Tomek i on zaopiekują się zwierzętami. Student pierwszego roku nie zdziwił się taką postawą weterynarza, ponieważ nieraz tak robił.
Po dwóch tygodniach Antek zapytał Tomka jak czują się te dwa pieski? Kolega odparłże przechodzą kwarantannę i nie wolno do nich wchodzić. Kwarantanna odbywała się w innym budynku, blisko gabinetu weterynarza i sali operacyjnej. Pomocnik weterynarza martwił się o swoje pieski - Lorda i Dianę, bo tak postanowił je nazwać. Postanowił, mimo zakazu, wejść i odwiedzić je, zobaczyć, czy rany się goją, lecz zdał sobie sprawę, że musi to zrobić, kiedy nikogo nie będzie.
Po południu, kiedy weterynarz i Tomek zaczęli się szykować do domu Antek udawał, że ma jeszcze dużo pracy. Tomek wychodząc spojrzał na kolegę z pierwszego roku i się zapytał.
     -Ej, ty nie idziesz do domu?
Antek trochę się wzdrygnął, ale natychmiast się uspokoił i łagodnym głosem, jak to miał w zwyczaju, odpowiedział:
     - Nie, jeszcze mam tyle roboty z tymi kojcami...
Gdy Tomek wraz z weterynarzem wsiedli do samochodu i odjechali, natychmiast zostawił swoją pracę i skierował się ku budynkowi, gdzie psy przechodziły kwarantannę. Kiedy wszedł do budynku, wszystko wydawało w porządku, w boksach były psy, jednak były one jakieś dziwne, obce, jedne spały, inne piszczały... W ogóle nie reagowały na obecność człowieka. Były obojętne, oczy miały zamglone. Nagle Antek uświadomił sobie, że w żadnym boksie nie ma Lorda ani Diany. Nerwowo zaczął szukać, otworzył następne drzwi, i to, co zobaczył, aż go zwaliło z nóg. Jego pieski były w klatkach tak małych, że owczarek niemiecki ledwo co w  niej się mieścił. Antek podszedł do klatki, otworzył ją i chciał, aby Lord wyszedł, lecz on był jakby nieobecny. Student zaczął do niego mówić, głaskać, nic to jednak nie pomogło, więc postanowił wyciągnąć psa na siłę, jednak jego ciało było wiotkie, tak jakby sparaliżowane. Antek zaczął uważnie oglądać psa i zauważył wenflon. Podbiegł do klatki Diany, ona również go miała. W mig zrozumiał co się dzieje: Testują na psach jakieś leki!!! - zawołał.
        Antek był tak zmartwiony stanem swoich podopiecznych, że postanowił zostać z nimi na noc. Głaskał je, mówił do nich, nawet nie spostrzegł, jak zaczęło robić się jasno. Nagle usłyszał, że ktoś otwiera drzwi wejściowe. Zamarł, jednak szybko się ocknął i schował za szafkami tak, aby móc obserwować. Co zobaczył? Aż nim wstrząsnęło! Jego kolega Tomek wraz z weterynarzem przynieśli jakiegoś biedaka z boksów obok i zaczęli mu wstrzykiwać jakieś świństwo. Potem kolejną dawkę, i kolejną, aż pies zdechł. Na początku pies był obojętny, potem zwiotczały, nie mógł utrzymać się na łapach, a następnie zeszedł z tego świata. Antek był tak wściekły, że chciał się ujawnić, wykrzyczeć im, że są mordercami a nie weterynarzami. A to, co robią, nie ma nic wspólnego z tym zawodem. W ostatniej chwili się powstrzymał. Za szafą spędził cały dzień i modlił się, aby żaden inny już pies, zwłaszcza jego Lord i Diana, nie podzieliły losu tego biedaka. Widział jeszcze jak Tomek zabiera martwego psa i wywozi do utylizacji. Kiedy wszyscy wyjechali, Antek wyszedł z kryjówki, pożegnał się z Lordem i Dianą. Obiecał, że tego tak nie zostawi i będzie o nich walczył, nie pozwoli, aby w ten sposób zdechły.
Student wychodząc z schroniska miał już plan: powiadomi policję, co tutaj się dzieje, powie na uczelni kolegom i koleżankom. Nie ujdzie im to na sucho! Nie tylko pieniądze się liczą w życiu! Owszem, są ważne, ale nie najważniejsze. Tak myśląc dojechał do akademika. W domu studenckim współlokatorzy zamartwiali się, gdzie był zeszłej nocy. On jednak odpowiedział, że musiał zostać w schronisku. Gdy już ochłonął i oswoił się z tym, co zobaczył, zaczął działać. Poszedł do pokoju na drugim piętrze. W tym pokoju mieszkała jego przyjaciółka Danka. Opowiedział jej o tym, co widział w schronisku.  Jego przyjaciółka jako studentka pierwszego roku weterynarii nie mogła w to uwierzyć. Zaczęli razem obmyślać, jak złapać ich na gorącym uczynku, ponieważ ona teraz jako świadek mogła zeznawać przeciwko Tomkowi oraz weterynarzowi. Na drugi dzień Antek wraz z Danką wczesnym rankiem przybyli do schroniska. Studentka ukryła się za szafą, tak jak Antek poprzedniego dnia. W tym czasie Antek udawał, że jest zajęty pracą przy boksach. Do schroniska przybyli weterynarz wraz z Tomkiem i razem poszli do budynku, gdzie znajdowały się psy i niby przechodziły kwarantannę.  Po pół godzinie weszli i zaczęli jak zwykle testować leki na biednych zwierzętach. Dziewczyna siedziała jak trusia za szafą, serce waliło jej tak mocno, iż wydawało się, że zaraz usłyszą ją i znajdą. W tym czasie wszedł Antek i bez ogródek wykrzykiwał, że pójdzie na policję i opowie, co tutaj się wyprawia. Weterynarz zaczął się szamotać ze studentem, a Tomek mu pomagał. Antek w pewnym momencie stracił równowagę i upadł, wtedy Tomek przytrzymał go a weterynarz wbił strzykawkę ze świństwem w ramię Antka. Po chwili uspokoił się, wiec Tomek go puścił, a weterynarz wbił wenflon w nadgarstek i podawał kolejne dawki. Tomek znieruchomiał.
      -Panie doktorze, co pan robi? Przecież taka dawka go zabije!  Lekarz odpowiedział: - I o to chodzi, nie ma świadków, nie ma sprawy, bądź cicho, bo taki sam los spotka i ciebie.  
Danka siedząc za szafą ledwo się powstrzymywała od płaczu, ponieważ wszystko słyszała! Bała się i siedziała cichutko.
                                 Tomek z weterynarzem myśląc, że Antek nie żyje, zabrali jego ciało i wrzucili do boksu, gdzie był bardzo agresywny doberman. Pies początkowo szarpał ciałem Antka i wbijał kły w ciało nieprzytomnego studenta. Jednak kiedy nie wyczuł żadnej reakcji ze strony przeciwnika, odpuścił sobie dalszą szarpaninę. Położył się przy ciele studenta i czekał na jakikolwiek ruch z jego strony.
                             Dziewczyna umierając ze strachu za szafą siedział tak długo, aż straciła rachubę czasu. Wyszła z ukrycia dopiero wtedy, gdy była w stu procentach pewna, że nikogo nie ma. Poszła do biura weterynarza, a stamtąd zadzwoniła na policję. Kiedy policja przyjechała,  na terenie schroniska był tylko jeden pracownik - stróż. Danka opowiedziała funkcjonariuszom wszystko  wraz ze szczegółami. Policjanci zaczęli zabezpieczać dowody przeciwko Tomkowi, jak i weterynarzowi oraz szukali ciała Antka. Po kilku minutach odnaleźli ciało studenta, ale nie ryzykowali wejścia do kojca, gdyż był tam bardzo agresywny pies, dlatego czekali, aż przyjedzie policyjny weterynarz i uśpi dobermana. Pies został uśpiony na 1 godzinę, ten czas wystarczył na wyjęcie ciała Antka. Jakie zdziwienie ogarnęło funkcjonariuszy, kiedy chłopak zaczął cichutko pojękiwać. Danka była zszokowana, a zarazem szczęśliwa, że Antek żyje.
                         Rano policja aresztowała Tomka i weterynarza. Postawiono im zarzuty usiłowania zabójstwa oraz znęcanie się nad zwierzętami.
                          W szpitalu Antek szybko wracał do zdrowia, złożył oskarżające zeznania, które obciążyły  Tomka i weterynarza. Danka natomiast codziennie przychodziła do szpitala i zdawała relację z tego, jak Lord i Diana się czują. Uczą się na nowo zaufać człowiekowi.
Adrianna Stachowiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz