wtorek, 25 marca 2014

Podwójna trzynastka

Pamiętam to jak dziś. Był to piątek trzynastego listopada.  Umówiłam się z moją koleżanką Basią, że pojedziemy na zakupy do nowo otwartego centrum handlowego „Albatros”. Musiałyśmy do niego dojechać tramwajem, też z numerem 13. Śmiałyśmy się, że dwa razy trzynaście w jednym dniu i to jeszcze w piątek, więc musi się coś wydarzyć. Na przystanku tramwajowym mimo nie tak wczesnej pory nikogo nie było. Na dodatek zaczął padać marznący deszcz, zrobiło się chłodno i nieprzyjemnie. Byłyśmy tak zajęte rozmową, że nie zauważyłyśmy, iż już ponad godzinę czekamy na tramwaj. Zastawiałyśmy się, czy nie zrezygnować z naszych zakupów, gdy z daleka ujrzałyśmy naszą „13”. Bardzo się ucieszyłyśmy, że jednak pojedziemy. Gdy tramwaj wjechał na przystanek, szybko otworzyłyśmy drzwi jakbyśmy się bały, że nas zostawi. Gdy byłyśmy już w środku, szybko skasowałyśmy bilety i usiadłyśmy. Zaczęłam się rozglądać  i zdziwiło mnie, że po takim długim spóźnieniu tramwaju jadą w nim tylko 3 inne osoby.  Była to staruszka z laską, która stała przy drzwiach, młody chłopak z gitarą, który siedział przy oknie,  a przed nim siedział  mężczyzna  w średnim wieku  w czarnym, skórzanym płaszczu.  Na następnym przystanku wsiadły dwie młode dziewczyny. Z  ich rozmowy zorientowałam się , że też wybierają się to centrum na zakupy.  Kiedy wjechaliśmy do tunelu, nagle zgasło światło. Trwało to chwilę. Po wyjechaniu z tunelu tramwaj stanął na kolejnym przystanku.  Chłopak szybko podbiegł do drzwi, po drodze uderzył  starszą panią w ramię. Kiedy tramwaj ruszył, dziewczyny jadące z nami zaczęły krzyczeć. Okazało się, że mężczyzna  siedzący przed nimi leży na podłodze z nożem w plecach. Po chwili wszyscy zaczęliśmy krzyczeć, żeby zatrzymać tramwaj.  Po zatrzymaniu  zadzwoniłam szybko na policję.  Po przyjechaniu policji wszyscy zostaliśmy przesłuchani, pytali się nas, czy widzieliśmy coś podejrzanego.  Wszyscy zgodnie stwierdziłyśmy , że po wyjeździe tramwaju z tunelu młody chłopak stał się strasznie nerwowy i szybko wybiegł z tramwaju.  Natomiast staruszka powiedziała, iż widziała, jak ten chłopak wcześniej zaczepiał tego mężczyznę.  Policja stwierdziła, że musi zrobić portret pamięciowy podejrzanego.  W tym celu udaliśmy się na komisariat. Ja z moją koleżanką i dwie dziewczyny jadące razem z nami. Staruszka z laską nie pojawiła się na komisariacie. Gdy portret został sporządzony okazało się, że policji jest on dobrze znany.  Był to Jan Kowalski, znany kieszonkowiec.  Policja udała się do jego mieszkania. Zauważyli uchylone drzwi. Weszli do środka. W pokoju na dywanie leżał  cały we krwi z nożem w plecach poszukiwany chłopak. Przy nim leżał portfel  zamordowanego wcześniej mężczyzny. W ręce trzymał skrawek chusty.  Policjant, który nas  przesłuchiwał przypomniał sobie, że gdzieś już widział tą chustę. Policja zaczęła przesłuchiwać sąsiadów. Jeden z nich zeznał, że widział starszą kobietę szybko wybiegającą z kamienicy. Zdziwiło go to, że miała na sobie jaskrawo-żółte w fioletowo-zielone kropki trampki i dość szybko  biegła.  Drugi sąsiad  przypomniał sobie, że dziewczyna z sąsiedniej bramy ma takie same charakterystyczne buty.  Policja udała się pod wskazany adres dziewczyny. Kiedy zadzwonili do drzwi, otworzyła im niska osoba  o szczupłej sylwetce. Policja zapytała się o jej charakterystyczne buty. Odpowiedziała im, że takich dziwnych butów nie posiada. Policja zauważyła też, że dziewczyna zaczyna się denerwować. Kiedy chcieli wejść do jej mieszkania, kategorycznie odmówiła, tłumacząc, że ma remont. Mimo to policjanci weszli do mieszkania, ponieważ mieli nakaz rewizji. W czasie przeszukania znaleziono w koszu na śmieci złamaną na pół laskę, perukę, okulary i zakrwawioną chustę. Początkowo dziewczyna twierdziła, że nie wie jak to się tam znalazło.  Po chwili jednak powiedziała, że to są rzeczy jej współlokatorki.  Na jej nieszczęście w tym samym momencie do mieszkania weszła jej współlokatorka. Była to kobieta dość wysoka i postawna, nie pasowała do opisanego rysopisu.  Podejrzana zrozumiała, że  policja ma na nią zbyt mocne dowody, żeby zrzucić winę na kogoś innego.  Wtedy się przyznała do dwóch morderstw. Podczas składania zeznań opowiedziała wszystko od początku. Okazało się, że zabity w tramwaju mężczyzna to jej były  pracodawca, który fałszywie oskarżył ją o kradzież dużej ilości pieniędzy. Z tego powodu została zwolniona z pracy i siedziała 2 lata w więzieniu. Natomiast drugi zamordowany to przypadkowa osoba, która jako jedyna mogła by ją rozpoznać po charakterystycznych butach.  Wiedziała również, że chłopak to jej sąsiad, więc łatwo go znalazła.
Po całym tym zdarzeniu stwierdziłam z koleżanką, że dwie trzynastki i to jeszcze w piątek, więc musiało się coś złego stać.
Dominika Białas

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz