poniedziałek, 9 lutego 2015

Wojenne dzieje ludzkości

Każda wojna odbiera to, co najcenniejsze. Dlaczego więc nierozerwalnie związana jest z rozwojem cywilizacji? Zagadnienie tropił Daniel Rogulski.

Wojenne dzieje ludzkości.
     Była już noc. Mgła otulała wszystko wokół. Stałem na peronie ubrany w czarny płaszcz i wysokie ciemne buty. Zimny, porywisty wiatr powiewał.  Było tak lodowato, że trząsłem się, a ręce ukryłem głęboko w kieszeniach. Przez mglistą pogodę prawie niczego nie było widać
     Oprócz mnie był tam jeszcze jeden człowiek. Stał tuż obok. Jemu też chłód dawał się we znaki. Przyszedł tu po to, żeby mnie odprowadzić. Zdążyłem wymienić  z nim kilka zdań, kiedy nagle rozbrzmiał krótki sygnał ostrzegający przed przyjazdem pociągu. Mężczyzna pożegnał się ze mną oraz podał mi dłoń. Szybkim krokiem opuścił stację. Bardzo mu się spieszyło.
Po krótkiej chwili przybył ciężki, stary pociąg. Inny niż reszta. Z piskiem zatrzymał się na peronie. Ogromne, potężne drzwi zaczęły się ociężale otwierać.  Gdy rozwarły się na  całą szerokość, cisza ogarnęła wszystko. Jakby był to pociąg œśmierci. Rozejrzałem się wokół, lecz nikogo nie zobaczyłem. Mgła była gruba i nie widziałem czy wyszedł ktoś z innych drzwi, ale zapewne bym usłyszał. Sapnąłem i po krótkim namyśle  wszedłem do pociągu.
     W œśrodku było głucho. Przez szybę obserwowałem oddalająca się stację. Bez namysłu ruszyłem przed siebie szukając dobrego miejsca, aby w spokoju odbyć podróż. Wszedłem do jakiegoœ wagonu. Był on prawie wyludniony. "Prawie", gdyż siedział w nim jakiś człowiek dziwnie ubrany. Miał na sobie starożytna zbroję. Wyglądał na zakłopotanego. Trzymał w ręce długą włócznię, sięgającą aż do samej góry. Był to chyba Aleksander III Wielki - Macedoński. Władca Macedończyków, tak właśnie wyglądał , kiedy ruszał na wielką kampanię. Podbił Grecję, Persów i część Azji. Dotarł nawet do Afryki. To ten strateg, który zreformował swą armię nowymi szykami i bronią. Właśnie zamierzałem go minąć, kiedy nagle pociągnął mnie za rękę i poprosił,  żebym usiadł przy nim. Zaciekawiony ulokowałem się tuż obok. On zaczął mi opowiadać:
  -Wiesz..., ja myślałem, że zjednoczyłem wokół siebie ludzi. Podobno wojna łączy człowieka z człowiekiem. Tyle rzeczy przeżyłem ze swoimi żołnierzami i byłem przekonany, że  są to moi przyjaciele - bracia. Dziesięć lat wspólnych wojen. Ale droga przez ogień, to samo zło. Nienawiść budzi nienawiść. Za wszystko odpłacili mi otruciem.
 Spojrzałem na niego, lecz nic nie powiedziałem. Odwróciłem głowę na bok, zamyśliłem się, po czym spojrzałem ponownie na niego, a tu jego już nie było. Miałem otwarte usta, gdyż chciałem się go o coś zapytać. Zwarłem usta i wstałem. Pomyślałem, że były to przewidzenia lub przysnąłem ze zmęczenia. Postanowiłem przejść dalej, do kolejnego wagonu. Tam spotkałem najprawdopodobniej Gajusza Juliusza Cezara. Odziany był w zbroję rzymską oraz miał przerzuconą przez siebie czerwoną płachtę. Ten cesarz wsławił się wieloma reformami w swoim kraju. Był znanym na całym świecie strategiem. Nie wyglądał na radosnego. Wydawało mi się, że chciał coś œpowiedzieć, więc usiadłem blisko niego. Ten wielki człowiek przemówił:
  -Stworzyłem wielkie silne państwo z wielką armią, której bał się każdy ród. Planowałem wielkie boje, strategie, dyplomacje, ale nie widziałem, co tak naprawdę dzieje się tuż przy mnie. Miałem przyjaciela Brutusa, a także senatorów, którzy podobno całkowicie mnie popierali. Okazało się jednak, iż ta krew którą przelałem, obudziła nowych wrogów. Ci wszyscy, najbliżej mnie, rzucili się, aby zabić swojego cesarza... mnie. Te wojny zabrały mi wszystkich .
  Wiele myśli przechodziło mi przez głowę. Ten człowiek równie nagle rozmył się i nic po nim nie zostało. Przeszedłem do następnego przedziału. Tam  schylony siedział pierwszy, wielki hetman, potężnej Rzeczpospolitej Polski. Był to Mikołaj Kamieniecki w zbroi husarza. To on właśnie przyczynił się do powstania oddziałów "Husarzy". Starał się wzmocnić polską armię. Nie przegrał prawie żadnej bitwy. Jak i wcześniej, przysiadłem się do niego. On rzekł mi tak:
  -Mimo, że potrafiłem prowadzić żołnierzy, to nie umiałem zarządzać własnym życiem. Zaniedbałem się strasznie. Miałem ogromne długi i prawie nikogo bliskiego. Prawie cały czas walczyłem. Nie dbałem o gospodarkę i zwykłych ludzi. Tak też umarłem sam, można powiedzieć zapomniany przez wszystkich.
  Jego krótkie słowa mówiły o cały życiu. O tym, że wszystkiego mieć nie można. Zawsze, każdemu czegoś brakuje. Po zniknięciu hetmana, ruszyłem dalej. W następnym przedziale odnalazłem Napoleona I Bonaparte, ubranego w swój słynny kaftan francuski. Cesarz Francuzów miał dziecięcą twarz. Był niski. To on podbił prawie całą Europę. Utworzył nowe państwa, zreformował swoje i obce ziemie. W rękach trzymał ołowianą figurkę armaty. Usiadłem koło niego, a on rzekł:
  -W jednych krajach byłem wybawicielem, a w drugich najeźdźcą i potworem. Kochali mnie żołnierze i ludzie zniewoleni przez moich wrogów. Siłą jednoczyłem innych. Tylko jednej rzeczy mieć nie mogłem - miłości. Kochałem przez całe życie jedną kobietę, ale to nie była miłość wzajemna. Ożeniłem się z nią, lecz kiedy wyjechałem na wojnę, poszła do innego. Moi generałowie nie byli lepsi. Patrzyli tylko na zyski. Jak większość tych marnych ludzi na świecie.
  Cesarz miał rację. Niektórzy ludzie patrzą na to, na  co nie powinni i tym się niepotrzebnie kierują. Jeśli to można nazwać w ogóle drogą życiową. W ostatnim wagonie pociągu znalazłem człowieka dobrze ubranego , z opaską na ramieniu. Na opasce był czarny hitlerowski krzyż na czerwonym tle. Osoba ta miała mały wąsik i ulizane włosy. Wszystko wskazywało na Adolfa Hitlera. Wielkiego najeźdźcę Europy. Wódz i kanclerz III Rzeszy, który uśmiercił miliony ludzi i miał w ręku całą Europę. Polityk i znakomity mówca. On powiedział mi to:
  -Chciałem zjednoczyć wszystkie narody na œświecie. Uwolnić œświat od ludzi nic nie znaczących, niebezpiecznych i groźnych. Moja strategia wydawała się doskonała, a armia niepokonana. Jednak..., zawsze wszystko się kończy. Nie miałem życia prywatnego. Wszystko było na pokaz. Żyłem tylko polityką. Starałem postępować dobrze, lecz nie zawsze mi wychodziło.
  Po tych słowach już go nie było. Ta cała trasa i rozmowy sporo dla mnie znaczyły.

     Wyglądając za okno spostrzegłem, iż było już rano, a mgła rozpłynęła się. Pociąg zbliżał się do stacji. Słyszałem pisk hamowania. Gdy już się zatrzymaliśmy, podszedłem do drzwi. One zaczęły się pomału otwierać. Wyjrzałem za nie, a tam ujrzałem pełno ludzi, którzy czekali właśnie na ten pociąg. Wyszedłem, a oni zaczęli w chodzić. Było ich pełno. Musiałem przedzierać się przez tłum. W tym zbiorowisku ludzi było coś dziwnego. Byli wśród nich żołnierze, oficerowie, politycy wojenni, stratedzy, generałowie, jacyśœ wojownicy z innych epok. Ludzie znani z dziejów świata, którzy przeżyli często  piekło na Ziemi. Gdy wyszedłem z tłumu udałem się prosto do wyjścia ze stacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz