wtorek, 5 stycznia 2016

Mam to w sobie - Barbara Dembińska


          Wskoczyłam w ostatniej chwili. Serce tłukło się jak oszalałe. Myślałam, że za chwilę wyskoczy mi z piersi. Nie tak to wszystko miało wyglądać... Jednak to był mój ostateczny pomysł. Cała kuchnia była... tak naprawdę już jej nie było! Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie byłam w piekarniku, ale tym razem okazał się jedyną kryjówką przed tą nicością.
            Rozejrzałam się trochę. Byłam bardzo rozkojarzona, ale kiedy już wróciłam myślami na ziemię, strasznie się zdziwiłam. Albo ja się skurczyłam, albo nasz piekarnik nagle monstrualnie się powiększył. Czułam się, jakbym stała na środku wielkiej hali. W kącie dostrzegłam ogromne pudło lodów truskawkowych. Było przewrócone i nie miało wieczka. Kto w ogóle włożył te lody do piekarnika? Czy to miał być jakiś głupi żart? Roztopione lody były rozlane niemal wszędzie. Zszokowana tym wszystkim bez przerwy się rozglądałam, stawiając małe kroki. Moje usta cały czas były otwarte. Niestety za późno zorientowałam się, że źle zrobiłam, idąc przed siebie i patrząc jednocześnie w górę. Poślizgnęłam się w kałuży lodów i niespodziewanie bardzo gwałtownie spłynęłam truskawkowo - mlecznym wodospadem lodowym. Tego naprawdę się nie spodziewałam.
            Już prawie nie mogłam oddychać, ale na szczęście poczułam, że gdziekolwiek się teraz znajduję, to na pewno nie spadam i mogę wypłynąć na powierzchnię. Wydostałam się na brzeg. Od tych lodów cała się lepiłam! Ubranie - różowe, włosy zlepione jak nigdy. Musiałam dokładnie przetrzeć oczy... Siedziałam właśnie na jakiejś gigantycznej różowej łące!!! Różowa trawa?! Drzewa w kolorze fuksji, niebo i chmury lekko brzoskwiniowe, a obok mnie płynie sobie truskawkowa rzeka. Super.
- Gdzie jestem? Co to ma być?! Kraina wróżek?! - wrzasnęłam, oburzona swoim aktualnym położeniem.
- Nie - odpowiedział mi cichy głosik. Spojrzałam za siebie. Stało za mną coś, co wyglądało jak spora truskawka, ale tak naprawdę nie sięgało mi do kolan.
- Kim jesteś? - zapytałam, wciąż lekko zdenerwowana.
Cisza.
- Kim jesteś?! - z krzykiem powtórzyłam swoje pytanie. Stworek powoli zwrócił swój wzrok w moją stronę.
- Ja... Ja nie mam imienia. Jeśli chodzi o ciebie, znajdujesz się właśnie w Truskawkowie.
- Że gdzie, przepraszam?
- W Truskawkowie. Bardzo rozległej, różowej krainie - usłyszałam odpowiedź.
- Wiesz może, jak mogę się stąd wydostać? - zadałam kolejne pytanie.
- Przykro mi, niestety nie wiem. Nigdy nie przekraczałem granic Truskawkowa - przyznał ze smutkiem maluch.
            Zrobiłam kilka kroków przed siebie, jeszcze raz się rozejrzałam i głośno westchnęłam.
- Czy możesz coś dla mnie zrobić? Jestem bardzo zmartwiony - powiedział cichutko.
- O co chodzi? - odparłam dość ostro.
- Dostałem list od strażnika południowej granicy Truskawkowa, która znajduje się bardzo daleko od nas. Napisał mi, żebym uciekał na północ, tylko, że ja nie wiem kompletnie, gdzie to jest, a poza tym tu mam swój mały domek. Mniejsza z tym. W liście była informacja o bardzo niebezpiecznym zanieczyszczeniu naszej truskawkowej rzeki. Przez to rzeką nie płyną lody, tylko błoto, które sprawia, że wszystko po obu jej stronach momentalnie gnije! Na szczęście to błoto jest tak gęste, że wypełnia rzekę bardzo powoli, ale i tak przeczuwam, że mam niewiele czasu.
- Co mam zrobić? - zapytałam zdezorientowana.
- Proszę cię, żebyś dotarła do tamtej granicy i otworzyła tamę blokującą dopływ świeżych lodów. One wyeliminują błoto! Strażnik pewnie już dawno uciekł.
- Chyba nie mam już nic do stracenia... W porządku, pójdę tam - powiedziałam stanowczo.
            Wędrowałam przez cały dzień, noc przespałam na trawniku. Kiedy się obudziłam, nie byłam zachwycona. Mały truskawkowy stworek mówił prawdę! Czułam się jakbym była właśnie na jakimś bagnie lub śmietnisku. Wszędzie czuć było zgniliznę.
- Muszę się pospieszyć - pomyślałam.
            Biegłam brzegiem zanieczyszczonej rzeki, z czasem już truchtałam, bo nie starczało mi sił. Byłam bardzo głodna. Wycieńczona najdłuższą wędrówką w moim życiu, już niemal czołgałam się po ziemi, kiedy nagle dostrzegłam znak graniczny. Dotarłam szczęśliwa do chatki strażnika. Tak jak myślałam, nie było go w środku. Przyjrzałam się dokładnie miejscu, z którego wypływa truskawkowa rzeka. Nie było tam żadnej tamy.
- No i co? Co teraz? - powiedziałam głośno jakby do siebie - Gdzie jest ta tama?
- Tamę masz w sobie - usłyszałam kobiecy głos - Nie powstrzymuj się przed sobą i pozytywnie otwórz na świat.
- Że co?! - przestraszyłam się.
- Masz to w sobie. Ja wiem, że tak jest. Twoją radość blokuje stres, zdenerwowanie oraz złe nastawienie do innych ludzi. Poza tym, nie tylko ludzi. Słyszałam, jak zwracałaś się do mieszkańca Truskawkowa. On chciał cię tylko poprosić o pomoc, a ty źle go potraktowałaś. Zmień swoją postawę życiową...
            Wciąż chodziłam w kółko i szukałam źródła tego głosu. Przecież to nie mogły być moje myśli... Jaka tama? I dlaczego we mnie? Kto wypowiada te słowa? Pytań z każdą chwilą gromadziło się coraz więcej, a ja miałam mętlik w głowie.
            Spojrzałam w niebo. Nagle przeleciało przeze mnie mnóstwo myśli. Widziałam w głowie złe wspomnienia z przeszłości, nie tylko te z Truskawkowa. W jednej chwili wszystkie ze mnie wyleciały, a ja poczułam się niesamowicie lekka... Nagle truskawkowe źródło wytrysnęło na nowo, momentalnie całe Truskawkowo stało się różowe! Rzeka płynęła teraz pod dużym ciśnieniem. Niespodziewanie rozprysnął się jej nadmiar, tworząc mleczną fontannę, która uniosła mnie aż do nieba!
            Co było potem, nie pamiętam. Rano obudziłam się w zamrażarce, tuż obok pudełka pełnego lodów truskawkowych. Były na swoim miejscu. Kiedy wyskoczyłam na podłogę, zobaczyłam, że kuchnia jest już w całości, a ja jestem normalnych rozmiarów. Całe szczęście! Nadal nie pojmowałam tego, co się wydarzyło. Po chwili przypomniałam sobie, że wciąż jestem strasznie głodna, więc muszę koniecznie coś zjeść. Obiecałam sobie, że na pewno nie będą to lody truskawkowe.









                                                                                          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz