Wojenne dzieje
ludzkości.
Była już noc. Mgła otulała wszystko wokół.
Stałem na peronie ubrany w czarny płaszcz i wysokie ciemne buty. Zimny,
porywisty wiatr powiewał. Było tak lodowato,
że trząsłem się, a ręce ukryłem głęboko w kieszeniach. Przez mglistą pogodę
prawie niczego nie było widać
Oprócz mnie był tam jeszcze jeden
człowiek. Stał tuż obok. Jemu też chłód dawał się we znaki. Przyszedł tu po to,
żeby mnie odprowadzić. Zdążyłem wymienić
z nim kilka zdań, kiedy nagle rozbrzmiał krótki sygnał ostrzegający
przed przyjazdem pociągu. Mężczyzna pożegnał się ze mną oraz podał mi dłoń.
Szybkim krokiem opuścił stację. Bardzo mu się spieszyło.
Po
krótkiej chwili przybył ciężki, stary pociąg. Inny niż reszta. Z piskiem
zatrzymał się na peronie. Ogromne, potężne drzwi zaczęły się ociężale
otwierać. Gdy rozwarły się na całą szerokość, cisza ogarnęła wszystko.
Jakby był to pociąg śmierci. Rozejrzałem się wokół, lecz nikogo nie zobaczyłem.
Mgła była gruba i nie widziałem czy wyszedł ktoś z innych drzwi, ale zapewne
bym usłyszał. Sapnąłem i po krótkim namyśle
wszedłem do pociągu.
W środku było głucho. Przez szybę
obserwowałem oddalająca się stację. Bez namysłu ruszyłem przed siebie szukając
dobrego miejsca, aby w spokoju odbyć podróż. Wszedłem do jakiego wagonu. Był
on prawie wyludniony. "Prawie", gdyż siedział w nim jakiś człowiek
dziwnie ubrany. Miał na sobie starożytna zbroję. Wyglądał na zakłopotanego.
Trzymał w ręce długą włócznię, sięgającą aż do samej góry. Był to chyba
Aleksander III Wielki - Macedoński. Władca Macedończyków, tak właśnie wyglądał
, kiedy ruszał na wielką kampanię. Podbił Grecję, Persów i część Azji. Dotarł
nawet do Afryki. To ten strateg, który zreformował swą armię nowymi szykami i
bronią. Właśnie zamierzałem go minąć, kiedy nagle pociągnął mnie za rękę i
poprosił, żebym usiadł przy nim.
Zaciekawiony ulokowałem się tuż obok. On zaczął mi opowiadać:
-Wiesz..., ja myślałem, że zjednoczyłem wokół
siebie ludzi. Podobno wojna łączy człowieka z człowiekiem. Tyle rzeczy
przeżyłem ze swoimi żołnierzami i byłem przekonany, że są to moi przyjaciele - bracia. Dziesięć lat
wspólnych wojen. Ale droga przez ogień, to samo zło. Nienawiść budzi nienawiść.
Za wszystko odpłacili mi otruciem.
Spojrzałem na niego, lecz nic nie
powiedziałem. Odwróciłem głowę na bok, zamyśliłem się, po czym spojrzałem
ponownie na niego, a tu jego już nie było. Miałem otwarte usta, gdyż chciałem
się go o coś zapytać. Zwarłem usta i wstałem. Pomyślałem, że były to
przewidzenia lub przysnąłem ze zmęczenia. Postanowiłem przejść dalej, do
kolejnego wagonu. Tam spotkałem najprawdopodobniej Gajusza Juliusza Cezara.
Odziany był w zbroję rzymską oraz miał przerzuconą przez siebie czerwoną płachtę.
Ten cesarz wsławił się wieloma reformami w swoim kraju. Był znanym na całym
świecie strategiem. Nie wyglądał na radosnego. Wydawało mi się, że chciał coś
powiedzieć, więc usiadłem blisko niego. Ten wielki człowiek przemówił:
-Stworzyłem wielkie silne państwo z wielką
armią, której bał się każdy ród. Planowałem wielkie boje, strategie,
dyplomacje, ale nie widziałem, co tak naprawdę dzieje się tuż przy mnie. Miałem
przyjaciela Brutusa, a także senatorów, którzy podobno całkowicie mnie
popierali. Okazało się jednak, iż ta krew którą przelałem, obudziła nowych
wrogów. Ci wszyscy, najbliżej mnie, rzucili się, aby zabić swojego cesarza...
mnie. Te wojny zabrały mi wszystkich .
Wiele myśli przechodziło mi przez głowę. Ten
człowiek równie nagle rozmył się i nic po nim nie zostało. Przeszedłem do
następnego przedziału. Tam schylony
siedział pierwszy, wielki hetman, potężnej Rzeczpospolitej Polski. Był to
Mikołaj Kamieniecki w zbroi husarza. To on właśnie przyczynił się do powstania
oddziałów "Husarzy". Starał się wzmocnić polską armię. Nie przegrał
prawie żadnej bitwy. Jak i wcześniej, przysiadłem się do niego. On rzekł mi
tak:
-Mimo, że potrafiłem prowadzić żołnierzy, to
nie umiałem zarządzać własnym życiem. Zaniedbałem się strasznie. Miałem ogromne
długi i prawie nikogo bliskiego. Prawie cały czas walczyłem. Nie dbałem o
gospodarkę i zwykłych ludzi. Tak też umarłem sam, można powiedzieć zapomniany
przez wszystkich.
Jego krótkie słowa mówiły o cały życiu. O
tym, że wszystkiego mieć nie można. Zawsze, każdemu czegoś brakuje. Po
zniknięciu hetmana, ruszyłem dalej. W następnym przedziale odnalazłem Napoleona
I Bonaparte, ubranego w swój słynny kaftan francuski. Cesarz Francuzów miał
dziecięcą twarz. Był niski. To on podbił prawie całą Europę. Utworzył nowe państwa,
zreformował swoje i obce ziemie. W rękach trzymał
ołowianą figurkę armaty. Usiadłem koło niego, a on rzekł:
-W jednych krajach byłem wybawicielem, a w
drugich najeźdźcą i potworem. Kochali mnie żołnierze i ludzie zniewoleni przez
moich wrogów. Siłą jednoczyłem innych. Tylko jednej rzeczy mieć nie mogłem -
miłości. Kochałem przez całe życie jedną kobietę, ale to nie była miłość
wzajemna. Ożeniłem się z nią, lecz kiedy wyjechałem na wojnę, poszła do innego.
Moi generałowie nie byli lepsi. Patrzyli tylko na zyski. Jak większość tych
marnych ludzi na świecie.
Cesarz miał rację. Niektórzy ludzie patrzą na
to, na co nie powinni i tym się
niepotrzebnie kierują. Jeśli to można nazwać w ogóle drogą życiową. W ostatnim
wagonie pociągu znalazłem człowieka dobrze ubranego , z opaską na ramieniu. Na
opasce był czarny hitlerowski krzyż na czerwonym tle. Osoba ta miała mały wąsik
i ulizane włosy. Wszystko wskazywało na Adolfa Hitlera. Wielkiego najeźdźcę
Europy. Wódz i kanclerz III Rzeszy, który uśmiercił miliony ludzi i miał w ręku
całą Europę. Polityk i znakomity mówca. On powiedział mi to:
-Chciałem zjednoczyć wszystkie narody na
świecie. Uwolnić świat od ludzi nic nie znaczących, niebezpiecznych i
groźnych. Moja strategia wydawała się doskonała, a armia niepokonana.
Jednak..., zawsze wszystko się kończy. Nie miałem życia prywatnego. Wszystko
było na pokaz. Żyłem tylko polityką. Starałem postępować dobrze, lecz nie
zawsze mi wychodziło.
Po tych słowach już go nie było. Ta cała
trasa i rozmowy sporo dla mnie znaczyły.
Wyglądając za okno spostrzegłem, iż było
już rano, a mgła rozpłynęła się. Pociąg zbliżał się do stacji. Słyszałem pisk
hamowania. Gdy już się zatrzymaliśmy, podszedłem do drzwi. One zaczęły się
pomału otwierać. Wyjrzałem za nie, a tam ujrzałem pełno ludzi, którzy czekali
właśnie na ten pociąg. Wyszedłem, a oni zaczęli w chodzić. Było ich pełno.
Musiałem przedzierać się przez tłum. W tym zbiorowisku ludzi było coś dziwnego.
Byli wśród nich żołnierze, oficerowie, politycy wojenni, stratedzy,
generałowie, jacyś wojownicy z innych epok. Ludzie znani z dziejów świata,
którzy przeżyli często piekło na Ziemi.
Gdy wyszedłem z tłumu udałem się prosto do wyjścia ze stacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz